sobota, 25 lutego 2012
tam i z powrotem przez most
Przechodziłam przez most. Jak dla mnie bomba, bo zwykle miałam problemy z mostami. Pewnie jako przyzwoita wiedźma mam problem z płynącą wodą.
Sęk w tym, że jak już przez niego przeszłam, nawiasem mówiąc z cała masą ludzi to się okazało, że to nie jest most w Sochaczewie, ale w Wyszogrodzie i pod drugiej stronie są pola, wały przeciwpowodziowe i krzaki. Absolutnie nie wiedziałam gdzie jestem ani jak stamtąd wrócić do domu. Dlatego wróciłam na stronę z której przyszłam i postanowiłam zapytać o drogę. Zeszłam na uliczkę biegnącą wzdłuż rzeki i trafiłam na muzeum i weszłam do niego. Po budynku muzeum chodziłam w towarzystwie jakiegoś człowieka, ale trudno mi określić jakiego. Co najważniejsze oboje byliśmy martwi, bo coś nas tam zabiło. Jak widać martwota nie przeszkadza w chodzeniu. Potem coś nas goniło, a ja zastanawiałam się czy można zabić kogoś kto już nie żyje i odnosiłam wrażenie, że prawdopodobnie cokolwiek to nie jest nie przejmie się tym, że jestem martwa i i tak mnie pogryzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz