Strony

piątek, 3 lutego 2012

suka, gówno i powiedzmy że szmaragdy


Dzisiejszy sen był żenujący dla mnie.

Po pierwsze nie wiedzieć czemu nieświadomość wybrała wyjątkową sukę, jako statystkę. Wyjątkową do tego stopnia, że jakbym jej mogła w mordę dać za każdym razem jak o niej pomyślę to już by tej mordy nie miała. Suka nieprzeciętna i wyjątkowo toksyczna. Dla opisania mojego stosunku do niej brakuje mi przymiotników. Normalnie zabiłabym gołymi rękami, wsadziła jabłko w ryj, a cebulkę w dupę upiekła na rożnie i rzuciła świniom.

No…skoro już byłam miła to jedziemy dalej.

We śnie Suka zaprosiła nas do jakiegoś muzeum kamieni i obiecała, że będziemy mogli sobie coś wziąć na pamiątkę. No to poszliśmy. Tylko, że ja weszłam od frontu, bo nie zauważyłam, że inni wchodzą od kuchni i wpakowałam się przez to (a konkretnie zahaczyłam kurtką) o szklaną półkę i zrzuciłam ją. Na niej leżał zajebisty zielony kamień (kryształ jak turmalin, ale kolor trawy na wiosnę) i oczywiście się potłukł. Podniosłam polówkę z ziemi i schowałam do plecaka, żeby się nie wydało co zrobiłam.  A Suka wtedy mówi ” a gdzie jest ten zajebisty ..tu pada nazwa, której nie pamiętam…w złocie?” i nagle orientuję się, że nawet jak nie zauważy, że potłukłam to pomyśli, że ukradłam. A ludzie jeszcze zaczynają rozmawiać o tym jaki to zajebiście rzadki kamień, w którym przechowuje się promienie słońca.

Trzy czwarte snu spędziłam gryząc się ze sobą. Co będzie jak wyjdzie na jaw, że ja to cudo jak ofiara losu potłukłam? A jednocześnie wiedziałam, że się wyda. Na pewno się wyda. Nie wzięłam żadnych pamiątek, żeby nie było, że nie dość że potłukłam to jeszcze jestem pazerna.

A wreszcie się wydało i musiałam kogoś przepraszać. Przy wszystkich, przez mikrofon i dwa razy. A potem była taka upokarzająca ulga, że już nie muszę się martwić, że się wyda.



Morał? Nie wiem czy ten sen oznacza, że lecenie na taniochę i poświęcanie własnych przekonań byle coś dostać kończy się zawsze upokorzeniem. Może oznacza, że należy się przyznawać od razu. Chociaż pewnie najlepiej nie tłuc niczego jak słoń w składzie porcelany. Na pewno nie zamierzam suki za nic przepraszać w realu. Dalej jej nienawidzę. Ja jej potłukłam kamień, ale w realu to ona mnie potłukła. Tak, że jeszcze mi siniaki z psychiki nie zeszły. Ubabrała mnie w gównie. A ja pozwoliłam, żeby nie stracić czegoś co i tak straciłam potem. Ot morał z tej baki: nie ma takiego klejnotu dla którego warto babrać się w gnoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz