Strony

czwartek, 21 sierpnia 2014

jeszcze wyżej

Śniło mi się, że wprowadzili nową mapę, czy też nowy fragment mapy w grze. Był bardzo wysoko, widziałam waypoint na skałach w górze. Koniecznie chciałam tam wejść więc Rincewind mnie podsadził. O dziwo, kraina okazała się meblami kuchennymi, na które się wspięłam, a te meble wisiały jakoś mega wysoko nad przepaścią, pod samym sufitem.

Potem stałam, nie wiem z kim, na wzgórzu nad miastem i odpalałam fajerwerki. Nie takie zwykłe, ale specjalne, jak się je odpaliło to imitowały katastrofę w mieście. Ocywiście realna katasftrofa nie następowała, ale i Ttk myślę, że odpalanie ich w Moskwie było mało rozsądne.

Szłam na spacer z Eweliną, trasą przez Duranów, ale z jakiegoś powodu droga była fatalna, co chwilę ktoś coś budował i trzeba było omijać te budowy. Nad rzeką zamurowano drzwi na drugą stronę, a schody w górę okazały się być schodami w dół. Spotkaliśmy kilka saren i goniącego je psa. A potem zobaczyłam niedźwiedzia goniącego lisa, a kiedy misiek się znudził bieganiem, wyciągnął pistolet i lisa zastrzelił.
Potem tańczył z tym lisem w łapie, do dźwięków gry na jakimś instrumencie strunowym, który miał jego właściciel, a ja opowiadałam o tym A.G.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

śmierć

Siedziałam z mamą w kuchni, ale w biurze. Za oknem wisialy jakieś kable, a samo okno było uchylone. Padał deszcz, a właściwie dopiero zaczynał padać. Rzuciłam się zamykać to okno, ponieważ w czasie deszczu pojawiało się zagrożenie, które mogło dostać się do środka. Oczywiście w panice poplątałyśmy sznurki od zamykania okna, ale wreszcie się nam udało. Zamykając zobaczyłam dziwny kształt, wielkości małpy, z trupią czaszką zamiast twarzy, który przez chwilę siedział na kablu pod naszym oknem, a potem skoczył gdzieś dalej. To była śmierć i mama powiedziała, że znalazła gdzieś okno na klatce schodowej, którego nikt nie zamknął i weszła do bloku.

piątek, 8 sierpnia 2014

dach

Śniło mi się, że chcieliśmy dostać się na dach biurowca, problem w tym, że jakiegoś obcego nam. Czyli nasze karty tu nie działają, ochrona nas przegoni, a klucze do drzwi są dziwne. Kawałek wjechaliśmy widną, nawiasem mówiąc spotkaliśmy kolegę po drodze.Poza tym dwóch gostków w windzie rozmawiało o tym jak to się wrobili obiecując bardzo grubej dziewczynie, że się z nią prześpią. Wreszcie dostaliśmy się do ogrodu na dachu. W ogrodzie była przybudówka i trzeba było na nią wejść, żeby być w najwyższym punkcie, ale pracownice, które były w ogrodzie na fajce już się zbierały i zamierzały zamknąć wejście. Bylibyśmy odcięci, wiec zawróciliśmy, tylko po to, żeby się przekonać, że to nasz własny dach i mogliśmy wyjść z naszego biura na niego, zamiast się tak szarpać.

piątek, 1 sierpnia 2014

obóz terenowy

Nie mam bladego pojęcia czemu udałam się na obóz harcerski, zwłaszcza z tymi ludźmi. Tak czy siak byłam pośrodku lasu, nad jeziorem i rozkładałam namioty. Pod dachem głównego namiotu rozłożyliśmy materace, ale jak się okazało ten namiot służył do spania tylko, kiedy padało. W suche noce, spaliśmy pod gołym niebem. Przy wybieraniu materaca trzeba było uważać, żeby trafić na taki z Ikei, nie taki kanapowy, jak poduszki ze starodawnego fotela. Potem trzeba było iść wybrać miejsce na latryny. Okazało się, że do tego celu służą skały nad brzegiem jeziora. Oddzielne miejsce dla lasek i dla facetów. Nie wiem, jak w nocy do niego docieraliśmy, bo było to w lesie, daleko od obozu i łatwo było spaść ze skały do wody. Nawiasem mówiąc, jak poszliśmy pierwszy raz skorzystać, to podpłynął jakiś gość na łódce i powiedział, żebyśmy się tu nie kręciły, bo tu obrzydliwie jest. Odpowiedziałam mu, że mam intencję właśnie obrzydliwą rzecz tu uczynić, co potwierdziłam czynem, spuściwszy spodnie. Jeszcze dalej znajdowała się plaża do mycia naczyń (w tym samym jeziorze, do którego ….). Ogólnie pogoda była ładna, las sosnowy, a ja o dziwo podejrzanie zrelaksowana jak na wyjazd terenowy do krainy komarów i pająków.

Ośmiornica

Szukaliśmy monet, których powinno być dokładnie 30. Każdą poznawaliśmy po specjalnej inskrypcji.  Monety pozostawił mały chłopiec, porwany czy też dręczony przez złego wuja. Skompletowanie wszystkich oznaczało odnalezienie chłopca. Namierzyliśmy tak 29 jednogroszówek, rozrzuconych po mieszkaniach, wąwozach, wąskich i zagraconych. Wreszcie dotarliśmy do ostatniego mieszkania, gdzie powinna być ostatnia moneta, ale nie mogliśmy za nic jej znaleźć. Matka chłopca, widząc, że kiepsko nam idzie, podpowiedziała nam, że ostatnia moneta nie jest jednym groszem, ale dziesięciogroszówką. Faktycznie, na biurku, na widoku, leżała sobie moneta z inskrypcją. Tylko, że kiedy ją znaleźliśmy okazało się, że chłopca nikt nie porywał. Po prostu jakiś czas temu umarł w szpitalu i nie zorientował się w tej sytuacji. Stąd wydawało mu się, że jest porwany.

monety

Szukaliśmy monet, których powinno być dokładnie 30. Każdą poznawaliśmy po specjalnej inskrypcji.  Monety pozostawił mały chłopiec, porwany czy też dręczony przez złego wuja. Skompletowanie wszystkich oznaczało odnalezienie chłopca. Namierzyliśmy tak 29 jednogroszówek, rozrzuconych po mieszkaniach, wąwozach, wąskich i zagraconych. Wreszcie dotarliśmy do ostatniego mieszkania, gdzie powinna być ostatnia moneta, ale nie mogliśmy za nic jej znaleźć. Matka chłopca, widząc, że kiepsko nam idzie, podpowiedziała nam, że ostatnia moneta nie jest jednym groszem, ale dziesięciogroszówką. Faktycznie, na biurku, na widoku, leżała sobie moneta z inskrypcją. Tylko, że kiedy ją znaleźliśmy okazało się, że chłopca nikt nie porywał. Po prostu jakiś czas temu umarł w szpitalu i nie zorientował się w tej sytuacji. Stąd wydawało mu się, że jest porwany.