Strony

poniedziałek, 27 lutego 2012

ktoś widział gdzie kładłam sens istnienia?


Sen musiałam podejrzewam zmieścić w ciągu 5 minut pomiędzy dwoma odpaleniami budzika, albo mam złudzenie, że przespałam pierwsze dzwonienie.

1. Coś, podejrzewam boga na niebiesie zadawało pytania. I zależnie od formy odpowiedź pozwalała uniknąć nieszczęścia, albo wręcz przeciwnie była psu o kant siedzenia potłuc. Jeżeli zapytał tą drugą formą to po prostu nie dało się znaleźć odpowiedzi. I właśnie po takim pytaniu umarł z przedawkowania znajomy ksiądz. (w realu nie mam znajomych księży, ale podświadomość najwyraźniej znała jakiegoś). Pamiętam, że stałam pod bramą i palcem w powietrzu pisałam do Boga (daję duże B, bo TEGO miałam na myśli), że mi smutno i że proszę o opiekę i nazywałam go wielkim i miłosiernym. A ludzie myśleli, że to samobójczy list księdza taki został. A śmieszne, że chciałam napisać „chroń ich/nas” ale zamiast tego napisałam „MY”, bo to lepiej pasowało.

2. Byliśmy na Hawajach i najpierw telewizja mówiła o tym, że szykuje się skażenie wód w morzu, które poważnie zagrozi życiu, a potem zmienili temat na lokalne święto. Święto zaczynało się klasycznymi ekstatycznymi tańcami w spódniczkach z trawy, a potem zaczynali się pojawiać ubrani na biało marynarze i  tancerze w żołnierskich płaszczach (ale białych), w białych czapkach i z twarzami wymalowanymi na biało. Złapałam jednego i powiedziałam mu, że wygląda jak duch z epoki komunizmu. Roześmiał się i wrócił do tańca. Ci żołnierzo-podobni pełnili rolę jakiś strażników.  A dodatkowo do ciżby tańczących przepychali się jacyś ludzie, w tym pan z wąsikiem i w smokingu, wyglądający jak dżentelmen z niemych filmów, szukający tu dziewczyny.

3. Ojciec pytał mnie, czy byłam dziś u gołębi, bo pewnie tam pełno kup. Odpowiedziałam, że przecież sprzątał gołębnik (tak, gołębnik istnieje w realu i został sprzątnięty) ale, że mogę im wymienić kuwetę. Potem wywalałam kupy z kuwety na chodnik. Nadleciał gołąb i zaczął sikać. Wyglądał jak skrzyżowanie kota z welociraptorem. A w czasie całego snu, kilkakrotnie zaglądałam przez okienko do gołębnika, który normalnie jest za wysoko, więc musiałam mieć co najmniej 4 metry wysokości.

I dwa z przed budzika:

Pierwszy:

Jadę pociągiem intercity. Pociąg zatrzymuje się na stacji, ale nie zdaję sobie sprawy, że to już Sochaczew, myślę, że to Warszawa i nie wysiadam. Kiedy orientuje się gdzie jestem, muszę jeszcze pozbierać podręczniki szkolne, które wypadły mi z torby. Niestety pociąg rusza kiedy kończę (znów aluzja do mojej materialistycznej natury) i kiedy myślę z nadzieją, że wysiądę w Wawie, okazuje się, że ja właśnie z Wawy przyjechałam, a następna stacja, jak powiedział miły pan to jakieś nie wiadomo jak dalekie zadupie.

Drugi: Byłam na wsi, w domu babci. Pamiętam mojego ciotecznego brata na ganku, pamiętam, że piłam piwo i pamiętam, że ktoś u mnie w szkole umarł i matka mnie opierdalała, jak burą sukę, bo nie wierzyła, że nic o tym nie wiem, myślała, że to ja zabiłam.

Motywy przewodnie:

a) wczoraj nawiozłam szabrowanego majątku z mieszkania z likwidacji, mam wątpliwości do użyteczności dwóch przedmiotów, no dobra trzech. Ale wzięłam – więc moja podświadomość uczyniła mi przytyk z pociągiem. „patrz jak będziesz zbierać starocie, przydatne jako te podręczniki szkolne kiedy już masz trzydziechę na karku, to coś przegapisz i metaforyczny pociąg odjedzie, a ty będziesz uwięziona do następnej stacji”. Umiem rozpoznać przytyk kiedy go znajdę. Jedak niech podświadomość doceni sztućce bo nasze wyglądały jakby były już toxic wastem i sreberko się z nich łuszczyło.

b) pożarłam się ostatnio z matką o telefony do mnie 4 razy dziennie, żeby zapytać co słychać  i podświadomość ciągle jest na nią zła. Matka też zła chyba, bo nie zadzwoniła wczoraj wcale.

c) moja podświadomość kopana przez ateistyczne Ego po kostkach wyrzutami sumienia, stwierdziła że pierdoli i będzie wierząca. Niestety ksiądz (czyli nasz system idei) popełnił samobójstwo w obliczu tego jak wygląda świat, ale podświadomość mistycznym palcem w powietrzu pisze wezwanie do istoty wyższej, bo jest in need of sens istnienia.

d) z braku natychmiastowej odpowiedzi od Boga zrobiła sobie rytuał, pogański, bo wiadomo, że poganie się znają na rytuałach. Z udziałem duchów opiekuńczych – panowie w bieli mnie nie okiwają, że są żywi. I zaprosiła Animusa, który na tę okazje przytrymował wąsik i odział się w gustowny smoking. Rytuał był jakiś radosny więc podświadomość chyba nieźle się bawiła.

e) nie wiem skąd gołębie skrzyżowane z kotem, ale byłam w domu i byłam dużo wyższa od innych. Wreszcie czuję się silniejsza od rodziny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz