niedziela, 19 lutego 2012
daj babie filtry to sobie niewidzialny wózek zrobi
Zwykle o tej porze szłam na spacer po filtrach z ciotką Bo. Ale dziś ciotka Bo nie mogła więc poszłam sama. Słońce świeciło wesoło, trawka się zieleniła i w przeciwieństwie do tego syfu, który mam za oknem było ciepło i sucho. Więc usiadłam na niewidzialnym wózku inwalidzki i dalejże się odpychać rękoma. Ale coś powoli szło, więc raz na jakiś czas jak ludzie nie patrzyli wstawałam z niewidzialnego wózka i szłam kawałek piechotą. Miałam wrażenie, że to nie wózek tylko krzesło biurowe, ale to oczywiście nieweryfikowalna teoria, cokolwiek to było, było niewidzialne. Pamiętam, że utrzymując ciężar ciała na rękach schodziłam po ceglanych schodkach i usiłowałam koncentrować się na nie używaniu nóg, żeby facet, który się zbliżał żeby mi pomóc nie zobaczył, że mogę chodzić. Za każdym razem jak stawałam na nogi było mi strasznie wstyd, że ludzie widzą, że chodzę. Mężczyzna, który chciał mi pomóc pokręcił z niezadowoleniem głową i powiedział, że kiepsko sobie radzę. Potem jechałam na niewidzialnym wózku w stronę mostu siekierkowskiego, bo tam miałam przystanek autobusowy.
Morał: nie wiem czemu nie lubię nigdzie chodzić sama. Nie bawię się dobrze i nie czuję pewnie. Tak jakbym nie miała prawa do bawienia się dobrze, albo do przebywania gdzieś bez celu. Jeżeli jestem sama ale mam cel to jest ok, ale nie umiem spacerować bez powodu. Idę wtedy szybko i nie relaksuję się. To pewnie ten niewidzialny wózek inwalidzki. Umiem chodzić ale z jakiegoś powodu się tego wstydzę. Czuję się niekompletna kiedy jestem sama i boję się pokazać swojej kompletności. Prawdopodobnie dlatego, że obawiam się braku akceptacji ze strony społeczeństwa. W końcu wszyscy są gdzieś z kimś, a ja sama. Jestem więc inna czyli zła. Inność jest w naszych czasach zagrożeniem, w sumie zawsze była. Dlatego chowam się w swoim mieszkaniu i boję wychodzić. Jestem wrażliwa na zimno i na pogodę. Dążę do kontrolowanych warunków jak w macicy, gdzie ciepło, ciemno i nie muszę na nikim polegać. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ale o ile niewidzialny rower jest zabawny to niewidzialny wózek jest no fun. Ograniczam się dla abstrakcji albo wręcz dla mojego wyobrażenia o tej abstrakcji. to teraz pytanie jak wstać? Jak uznać, że moja inność mi nie zagraża, że nie muszę się maskować?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz