poniedziałek, 20 lutego 2012
a może nad morze?
Z racji długiego weekendu wybrałam się do sanatorium do Kołobrzegu. Miałam się tam zresztą minąć z matką. Ona wpadła na jeden dzień, ja miałam być od zień dłużej. Pogoda dopisywała, słońce świeciło, niebo było bez chmurki. Niestety jej dzień szybko zleciał więc odprowadziłam ją na stację i wsiadła do pociągu do Wawy, a tak właściwie to odpłynęła statkiem, ponieważ pociągi to statki. Następnego dnia spakowałam rzeczy i poszłam zarezerwować sobie bilet do Warszawy, ale okazało się, że wszystkie bilety na ten o dziś są zajęte. Nie wiedziałam dlaczego, bo przecież nie sezon, ale tak czy siak najbliższy jechał za dwa dni 21. Kiepsko, bo musiałabym wziąć urlop. Już zaczynałam kombinować, ale zapytałam jeszcze o pociąg do Sochaczewa. I ten okazało się był. Dziś o 2 w nocy. Nabyłam bilet i pognałam spędzać czas.
A tymczasem mistrz nad morzem na molo(raczej pomost niż molo) rozstawił swoich uczniów i ich ćwiczył. Ale coś ich co chwila rozpraszało więc się zezłościł, powiedział im że są do dupy i zupełnie się nie nadają do walki z potworem i poszedł wściekły. Potwór miał się stawić w nocy, jakoś niedaleko po moim wyjeździe do domu. Uczniowie się bardzo zdemotywowali, więc postanowiłam im pomóc. Zagoniłam ich z powrotem na pomost i bardzo stanowczo wyjaśniłam, że to nie jest tak, że oni nie umieją. Mają już potrzebne umiejętności, ale muszą się nauczyć wykorzystywać je w celu, który chcą osiągnąć. Jednym słowem, najpierw cel, a potem użycie umiejętności. A oni ćwicząc z mistrzem rozkojarzyli się wodą pod pomostem, a powinni byli użyć techniki do złapania jednej z ryb. Załapali. Niestety nie mogłam zostać z nimi na walce z potworem.
Na druga w nocy pognałam na swój statek do Sochaczewa. Wsiadam z innymi pasażerami, a kapitan mówi. – O, widzę, że macie mundury, będziecie dobrze wyglądali na arenie.
Bo statek to był, ale niewolniczy. Łapał gladiatorów.O dziwo wyglądało na to, że jak przeżyjemy areny po drodze to faktycznie zamierza zawieźć nas do celu. Ludzie się dopytywali czy dostaniemy broń, ale kapitan ich wyśmiał.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz