sobota, 11 lutego 2012
nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe…bo już to wiemy sami
Są dwie strony: miasto i las. Są dwie osoby: kobieta w lesie i policjant w mieście. Pomiędzy nimi płot i 50 metrów ciemności. Idą wzdłuż płotu rozmawiając. Mężczyzna nie widzi kobiety, tylko jej zarys w mroku. Ona opowiada, że czuje się zagrożona, ktoś chce ją zabić. Prosi o wpuszczenie do miasta, ale on dobrze wie, że nie może tego zrobić. Nie może nawet pokazać kobiecie twarzy. Musi być granica pomiędzy nimi.
Dochodzą do bloku na osiedlu, z budynku wychodzi przyjaciel policjanta. Ten ściąga kominiarkę i biegną gdzieś. A kobieta zostaje sama pod blokiem i jest zdziwiona.
Morały:
- zawsze są dwie strony, a granice są ważne
- musimy akceptować drugą stronę, wysłuchać jej, pójść czasem tą samą drogą, ale nie wolno nam otwierać bramy, a ona będzie nas prosić. Będzie uzasadniać logicznie i emocjonalnie. Będzie grać na wyrzutach sumienia. Ale my musimy pamiętać o płocie.
Pamiętajmy, że jest w nas to co nieznane. Akceptujmy, że ono ma las i swój mrok, a my mamy nasze miasto, w którym pilnujemy porządku. Ale nie próbujmy mieszać światła z ciemnością. Bo światło niszczy ciemność, a ciemność zjada światło. Czy dwie strony naszego umysłu się widzą? Każda dąży do dominacji, a więc musimy pilnować, żeby było po równo, bo wytrącą nas z równowagi i zabudują nas blokami, albo wtrącą w otchłań. Obie strony mają prawo istnieć, ale czarne musi pozostać czarne, a białe białe.
Udawanie, że nie ma różnic nie jest oznaką tolerancji, a nazwanie ciemności jasnością inaczej jest objawem niebezpiecznej skretyniałości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz