Strony

sobota, 11 lutego 2012

coroczna ofiara z dziecka


Z okazji święta, bladego pojęcia nie mam jakiego, ale corocznego, przyjaciele zbudowali labirynt, w którym miał objawić się smok. Istnieją więc pewne wskazówki, że mówimy tu o chińskim nowym roku. Model smoka wykonany z papieru zajął centralne miejsce. Był wielki ale leciutki. I miał ożyć. W środku modelu były miejsca na latarnie, żeby ładnie lśnił. Doskonale wiedziałam, że jeżeli znajdę się w pobliżu modelu, a ogień zapłonie to smok zareaguje. Pamiętałam to z poprzednich lat kiedy bestie zawsze reagowały. Rozpoznawały mnie jakoś. Zapaliła świeczkę. I wtedy stało się coś dziwacznego. Bestia ożyła, złapała młodszą siostrę mojej przyjaciółki i chodu z nią. No tego to się nie spodziewałam. Pobiegłam za nimi, ale krajobraz się rozmył i przekształcił i nagle znaleźliśmy się w lesie.A poczwara nagle nie niosła dziewczynki pod pachą, ale w ludzkim kształcie uciekała na koniu. Porwana też jechała na koniu. Za szybko, żebym mogła ich dogonić. Cała zmiana krajobrazu i uciekających odbyła się zadziwiająco płynnie.

Potem, o dziwo nie przedtem rozmawiałam z siostrą dziewczynki. Mówiła mi, że szykują się do święta i co roku od trzech lat bestia porywa jej małą siostrzyczkę, która już nigdy nie wraca. Co roku zaznaczam porywa tę samą małą, która już nigdy nie wraca. I zastanawialiśmy się jak temu zapobiec.

Potem byłam w pokoju z tą małą. Pokój był poza światem, a ona wyglądała na martwą. Pocieszałam ją, że na końcu wrócę po nią, a ona skarżyła się, że jedyne co tu może robić to siedzieć i obserwować, bo nie może wyjść z pokoju.

Morał: skoro mówimy tu o corocznym święcie to prawdopodobnie dziecko jest ofiarą. Moment, w którym ucieka na koniu, a ja nie mogę go dogonić jest dziwny, bo można by podejrzewać, że chce być uratowane. Ale widać nie. Ofiara wie, że musi zostać złożona. I moim zasadom nic do tego obawiam się. Nie da się zmienić biegu rzeczy wewnątrz głowy. Pytanie czy ten bieg rzeczy jest nam wrodzony czy może narzucony tak, że już się sami w nim pogubiliśmy? W każdym razie dziecko co roku jest zabierane do świata duchowego przez zwierzę/ducha. I za rok znów jest składane w ofierze. To zabawne żyjąc w 20 wieku widzieć jak głęboko wierzę w rytuały chociaż przecież nie wierzę w rytuały. A z drugiej strony tyle o nich czytałam, że nie dziwne, że walają się w moich snach.

A las do którego duch porywa dziecko jest domeną ducha, miejscem w którym intelekt czuje się niepewnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz