sobota, 10 marca 2012
wszystko płynie – zwłaszcza kiedy jest powódź.
Dziś na tropikalnie. Dom w dżungli, taki trochę w klimatach południa Stanów z czasów wojny secesyjnej. A w domu powódź. Wszystko płynie, zielona woda zalewa podłogę, meble sobie dryfują. Robię dziurkę w ścianie i woda przez nią ciurka do domu. A wreszcie jako punkt kulminacyjny całego snu dom odrywa się od ziemi i unosi na wodzie odpływając sobie pomału w kierunku dżungli. Osiada tak pomiędzy lianami i tropikalnymi kwiatami i tam zostaje
morał: zawsze trzeba pamiętać, że podstawa jest płynna i ciągle się zmienia, a także wykazuje się własną decyzyjnością.
Przynajmniej piękny luksusowy dom przepływa jacy do dżungli na zielonej wodzie jest lepszy niż to co mi się ostatnio śniło czyli woda z krwią podmywająca zagraconą oborę. Trudno uwierzyć, a jednak to ten sam umysł.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz