Strony

czwartek, 22 marca 2012

„chcę zjeść twoje serce”


Byłam w sklepie magicznym. Obsługa w sumie inna niż normalnie. Mam wrażenie, że raczej obsługiwał nas facet, który robił mi tatuaż, a nie ten cienki i smętny pan, który normalnie siedzi za ladą we Frajdzie. Byłam tam z O, w sumie sensowne, często tam chodziłyśmy.

O kupowała jakiś weekendowy kurs, o  który się zapytałam. Ja kupiłam nowego Prattcheta i omal nie kupiłam drugiego, bo okładka wydawała mi się nowa. Na okładce był Bóg, a w tytule też było coś o nim. W każdym razie rozpoznałam, że tę już jednak czytałam i zrezygnowałam.

Problemy zaczęły się kiedy pan z rozmachy uznał, że ja też wymagam weekendowego kursu i policzył mi za niego 145 zeta. Zażądałam, żeby to skasował, ale sprawa była poważniejsza i musiałam poczekać aż będzie po godzinach pracy. Siedziałam w sklepie i obserwowałam jak pan obczaja ogromny kryształ, kóry miał być nagrodą w konkursie dla niepełnosprawnych dzieci, czy też zbiórce na niepełnosprawne dzieci. Obok leżał złoty owoc, taki kolczasty jakby był zrobiony z kryształów i pozłocony. Zapytałam, czy to złoty durian, a wtedy on odpowiedział mi o tej nagrodzie.

Potem rozmawialiśmy sposobach zwrotu mojej kasy. Proponował mi szantaż emocjonalny, to znaczy albo on doda mi drugi darmowy kurs (nie chciałam) albo będzie musiał oszukiwać w podatkach.

Potem zauważyłam na stole leżące luzem serce powiedziałam mu, że podoba mi się jego córka. Podał mi talerz z zupą, włożywszy do niego to serce. Zjadłam zupę, mając nadzieję, że serce zostanie, ale ono się chyba rozpuściło więc je zjadłam. Zostało tylko trochę krwawych skrzepów na dnie. Zupa nawiasem mówiąc była dobra.

Potem pisałam na gg do dawno nie widzianej koleżanki, ale jej matka odpisała natychmiast, że czego chcę i że Anka nie przyjmuje żadnych ciężkich koleżanek, bo jest chora. Potem spotkałam jej brata alkoholika, który niósł jej dwa wina. Poradziłam, że na przeziębienie lepsza wódka, ale nie posłuchał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz