Pracowałam na zmywaku w Wielkiej Brytanii już od jakiegoś czasy kiedy nagle zauważyłam, że coś z nim jest nie tak, Właściwie z całym światem jest coś nie tak. Jest za mały i sztuczny. Wtedy nagle wyrzuciło mnie z niego w prawdziwy świat.
Tymczasem prawdziwy świat pogrąża się w chaosie. Po ulicy łażą demony, a raczej ludzie w nie zamienieni, z rogami na łbach i ślepiami na czerwono błyskają. Napadają porządnych ludzi i strach postawić nogę na chodniku, bo wszędzie pełno pułapek rozstawionych dla zabawy.
A jednocześnie chrześcijaństwo się rozpleniło i chrześcijanie właśnie głosują za tym, żeby wszystkich naukowców skazać na zesłanie. Połowa rzeczy jest zakazana. Nawet sprzedawca znaczków pocztowych zniknął, bo znaczki zakazane.
W tym świecie czekał ruch oporu, szłam za nimi i rozglądałam się. Faktycznie rogatych gości było od cholery na ulicach. Jakiś cymbał z mieczem świetlnym, albo z ognistym batem wrzasnął na nas, żebyśmy się zatrzymali, bo on jest demon i w ogóle. Stanęłam i czekam, co też ciekawego zrobi, ale najwyraźniej był debilem bo nic nie zrobił. Musiałam też ostrożnie chodzić, bo każdy drucik, każdy śmieć na chodniku mógł być pułapką.
Pamiętam, że mówiłam do gości z ruchu oporu, że w takich sytuacjach zwykle Bóg wysyła zbawiciela, żeby stał się przyczyną przemiany ludzkości. Nie rozumieli co mówię, ale ja miałam nadzieję, że to ja sprawię, że ludzkość się zmieni.
Najśmieszniejsze było to, że całe akcje chrześcijaństwa najwyraźniej nie wpływały na rozplenienie demonów. A kiedy oświadczyłam, że prędzej wyjadę niż wyrzeknę się nauki, jakiś głos dodał. Głupia, ja bym nie wyjechał, w końcu ja jestem tym mądrym, jak się zabarykaduję to się nawet do mnie nie zbliżą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz