Strony

sobota, 3 marca 2012

pociag – nic dodać nic ująć


Numer pierwszy był klasyczny – chcę się dostać ze stacji oddalonej o 1 przystanek do Socho. Więc czekam na WKD na peronach. Podjeżdżają różne pociągi. Za krótkie, dalekobieżne, nie takie, nie WKD-ki, wjeżdżają na zły peron. Wreszcie wsiadam do WKD i jadę,…przez las…Ja pierdolę! Lasu nie ma w Sochaczewie, ale spoko – jedziemy przez Kampinos. A jak wygląda Kampinos na wiosnę? Mokro. Na torach stoi woda. I coraz mniej gruntu, a coraz więcej tej wody. Zaczęłam się zastanawiać czy pociąg nie zaleje się i nie zatrzyma. Wtedy sen się urwał.

We śnie pocienianiem nie da się jechać z punktu a do punktu b z nadzieją, że się minie punkt C, który powinien być po drodze. Zwracam uwagę, że pociąg jedzie przez las. A las jest zły – bo ma krzaki i jest daleko – w lesie siedzą wilki, czarownice, poczwary różnorakie i przede wszystkim zboczeńcy. W lesie może być tylko myśliwy, a dziewczyny zjadane są przez wilki albo się gubią. Oczywiście las jest mi reklamowany jako super miejsce i kontakt z przyrodą, ale rozważany jest tylko w towarzystwie rodziców czy męża leśniczego. Poza tym w lesie są pająki na wysokości twarzy i się gubię. To trochę jak rower – ambiwalentne dość takie. Z serii musisz – ale nie wolno.

Do tego woda go podmywa. Pociąg w „Spirited away” jeździł w wodzie. Nieświadomości konkretniej. Mam wrażenie, że czuję się spirited away. Zdarzyło się coś co świadomość przełknęła, bo już raz to przerabiała, ale głębiej jak u kaczuszki nóżki pracują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz