wtorek, 31 stycznia 2012
dziś będzie o metrze, Japonii i złych duchach
Najlepsze sny mieszczą się zwykle pomiędzy czwartą rano a szóstą trzydzieści.
Dziś zmieściłam sen o tym, że Szwecja była w Japonii i odwiedzałam tam znajomą. Na ulicach były polskie napisy, sklepy wyglądały na chińskie, a mieszkańcy wyglądali po europejsku. Nie miałam pojęcia gdzie mieszka moja koleżanka więc mentalnie przygotowałam się na błądzenie po mieście. Mama wsadziła mnie do metra i wróciła do hotelu (którego nazwy też nie pamiętałam, i którego bym za japońskiego boga nie znalazła). W zatłoczonym metrze spotkałam znajomą z pracy więc przynajmniej nie szlajałam się sama po mieście.
Metro samo w sobie było warte zrobienia o nim filmu. Przede wszystkim było wielopoziomowe. A ponieważ cały czas się rozbudowywało miałam widok na niższe poziomy cały czas w budowie. Do tego robiło wrażenie 3D większe niż zwykle robią podziemia w moich snach. Niczym wielka jaskinia albo hala w bunkrze.
Perony były czyste, nowoczesne, ale miały kształt zygzakowaty. Wiadomo – Japonia to dziwny kraj. A ponieważ wiadomo również, że Japończycy są mali to drzwi w wagonach były strasznie niskie i miałam trudności z dostaniem się do metra, bo niewygodnie się wsiadało. Ludzie wsiadali zresztą nawet w biegu ryzykując życiem. Jakiś starszy mężczyzna podczepił się na zewnątrz wagonika na bombajską modłę i tak pojechał. Jego żona też chciała ale jej nie pozwolił, bo kiepsko jej szło i obawiał się, że zahaczy o coś w tunelu.
Wewnątrz wagoników kolejne zaskoczenie. Głośniki raz na jakiś czas emitują mądre maksymy. Pewnie żeby się obywatele uczyli.
Do tego metro nawiedzały złe moce. Kobiecinę na moich oczach porwała wielka chmura czarnego dymu. Jej męża nagabywał wielki czarny koci cień. Mąż miał własny psi albo koci cień, ale mały. I ten mały usiłował wystraszyć tego dużego. Tak się ustawiał pod światło, żeby się wydawać duży i prawie mu się udało. Niestety zmienił pozycję i cień mu się skurczył co poskutkowało tym, że został zeżarty. Muszę przyznać, że to dość ciekawa strategia jak na ducha będącego kupką ciemności. Duży duch atakował ludzi, żeby nie mogli o czymś nikomu powiedzieć. Nie dowiedziałam się o czym, bo pewnie wszystkich dobrze poinformowanych duchy zeżarły.
Z tej bajki morały są dwa: po pierwsze mamy tu klasyczne podziemia z potworami i ciemnością, a po drugie nigdy nie byłam w Japonii i mój mózg dorabia sobie wygląd kraju na podstawie szemranej wartości materiałów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz