Strony

niedziela, 29 stycznia 2012

kosmici atakują czyli Carl Gustaw Jung rulez


Z braku zapamiętanych snów i nadmiaru czasu zaczynam przenosić na bloga materiały archiwalne. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Ten jest gdzieś z początków liceum, kiedy moja podświadomość i ja nie dogadywałyśmy się najlepiej, to znaczy ona wierzgała, a ja nie wiedziałam, że ją mam. A oto i sen:

Tematyka: science fiction – konkretnie o bitwie z kosmitami. Bitwa w klimatach trochę gwiezdnych wojen, a trochę Archiwum X, odbywała się na pustyni. Nie wiem czy na odległej planecie czy w strefie 51. To dla sprawy nieważne. Podczas bitwy spotkaliśmy jakiegoś kolesia, który poinformował nas, że nasi ludzie czekają za tym pagórkiem – o tam (proszę sobie wyobrazić piaszczysty pagórek wskazywany ręka). Poszliśmy tam naiwni, a tym czasem on zmienił się we wrogiego, kosmicznego robota (dla wolno kojarzących podpowiedź :wzgórze to pułapka). Za wzgórzem był wąwóz, a w wąwozie zaczajeni wrogowie. No i oczywiście wleźliśmy w tę pułapkę, a co? Wrogowie, jak to wrogi element ma w zwyczaju, obrzucili nas granatami. A zwłaszcza jeden taki insektowaty kosmita koniecznie się uparł żeby użądlić naszego lekarza. Na szczęście opanowaliśmy sytuację i wzięliśmy drani do niewoli.



To moment, w którym wrogi i nudny element z mojej pracy podkreśla, że nie jest zainteresowany tym co mi się dzisiaj śniło, albo pyta co ćpałam. Zadziwiające jest jak nudni ludzie oczekują, że sny też powinny być nudne. Gorzej, one powinny być normalne. Pomijam fakt, że jako kobieta powinnam śnić o seksie z ojcem i mordowaniu matki i to by był sen normalny (dla kilkulatki oczywiście, bo nastolatka powinna śnić o seksie z kimkolwiek i tak mi aż do menopauzy powinno zostać) przynajmniej dla Freudysty. Przyznam, że aluzje czynione przez koleżanki z biurek obok o snach erotycznych cieszą się większym zrozumieniem niż moje o kosmitach, labiryntach i potworach. No ale co ja poradzę, że ja wolę Junga od Freuda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz