Strony

niedziela, 29 stycznia 2012

w wyjątkowo patetycznym stylu przed państwem wystąpi czopowaty ptak!


I tak będę wrzucać te archiwa póki mi się ręka nie zmęczy.

Tym razem sen o czopowatym ptaku. Bez skojarzeń proszę, chociaż jak się tak zastanowić to wujek Freud miałby w kwestii ptaków wiele do powiedzenia. Przede wszystkim latają. A wiadomo o czym są tak naprawdę sny o lataniu. Poza tym sama nazwa ptak wyraźnie wskazuje na ptaka. No a jak dodamy czopowatość – powszechnie wiadomo iż czopy służą do zatykania dziur. Dostajemy parę skojarzeń: dziura – ptak i jesteśmy szczęśliwi, że już wiemy o czym będzie ten sen. To możemy czytać dalej.

Miałam koleżankę z innej planety (nawiasem mówiąc w liceum w istocie posiadałam koleżankę uparcie twierdzącą, że przybyła z planety czarnego trójkąta).

Kosmici jej rodzaju byli zbudowani z zupełnie innej materii niż my.Tych kosmitów w ogóle kręciło się więcej po okolicy. Jeden pamiętam, kręcił się z bandażem na ręce (pewnie po bitwie z kosmitami z przed trzech notek). Moja koleżanka musiała się ukrywać, żeby nie paść ofiarą nauki. Pewien doktor bowiem przekonany, że to normalna ludzka dziewczyna tylko z kosmicznym wirusem, uparł się, że ją wyleczy. Falami. Specjalnymi. Na naszych oczach wybiegł ze swojego laboratorium jak Archimedes z wanny i ogłaszał światu, że wypróbował fale na włosach docenta (nie pytajcie czemu docent miał kosmiczne włosy) i zadziałało. Włosy się zdezintegrowały. Podejrzewam, że docent nie był szczęśliwy z nagłego wyłysienia ale poświęcił się dla rozwoju medycyny.

Wykoncypowaliśmy, że skoro moja przyjaciółka jest cała z kosmicznej substancji to lepiej, żeby jej jednak nie traktować specjalnymi falami, bo się też zdezintegruje. Najpierw spróbowałam wyjaśnić facetowi jak komu dobremu, że ten jego eksperyment zamieni laskę w chmurę protonów, ale oczywiście nadmiar entuzjazmu i wizja Nobla padły mu na uszy. Pognał ją złapać. No i właśnie wtedy ja zamieniłam się w czopowatego ptaka i poleciałam ją ostrzec. Kiepsko to szło, bo byłam ranna w skrzydło, a dodatkowo czopowate, skórzaste ptaki kiepsko latają.  Powtarzałam sobie „muszę, muszę!” ale zasłabłam i musiałam uskutecznić lądowanie awaryjne. Niestety nie miałam talentu kapitana Wrony więc wybiłam przy tym dziurę w dachu domu.  Na szczęście zanim wybiłam też dziurę w podłodze złapał mnie ten kosmita, który wcześniej był ranny. Chyba mu się poprawiło, bo nie miał bandaża. Inni kosmici też tam gromadnie się ukrywali, odziani w kombinezony nieodzowne przybyszom z obcych galaktyk. Opowiedziałam im o dezintegracyjnych dobrych chęciach doktora, ale oni bynajmniej nie śpieszyli się mi pomagać. Poszli sobie kosmiczne ścierwa zostawiając tylko tego co mnie ratował od nagłego kontaktu z gruntem.

A wtedy wpadła policja i zaczęła się strzelanina. Cud miód akcja sensacja. Oczywiście moja przyjaciółka już była złapana i szykowała się do opuszczenia tego padołu łez i udania się do miejsca…hmmm gdziekolwiek dokąd idą kosmici po dezintegracji. Usiłowała jeszcze uciec zamieniając się w białego gołębia, ale któryś z panów mundurowych przywiązał ja do słupka sznurkiem i się uciekanie skończyło. Na szczęście ten drugi kosmita się popisał, bo też się zamienił w gołębia i przyleciał ją ratować. Rozmawiali sobie po gołębiemu, a ja ją odwiązałam. Uciekaliśmy sobie, a ja się wzruszałam, że udało nam się zwiać. A obok nas ku zachodzącemu słońcu leciał sobie czopowaty ptak.



The end



Sen jest moim zdaniem żałośnie typową mieszaniną oczekiwania na księcia na białym koniu (kosmita samiec), potrzeby mistycyzmu (kosmici w ogóle)  i poczucia braku zrozumienia ze strony dorosłych (szurnięty doktor i policjanci). Biały gołąb symbolizujący ducha i jego górnolotne idee przywiązany sznurkiem do palika przez bezduszne władze. Chlipnęłabym w chusteczkę, ale w wyniku kociej alergii skończyły się. W rękaw nieładnie, wiec powstrzymam się od łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz