Strony

niedziela, 15 stycznia 2012

ja, on i schron

świat miał się skończyć, a ludzkość zginąć.  Ale ja (a może i nie ja, bo byłam piękną blondyną z kręconymi włosami i miseczką stanowczo większą niż posiadam naprawdę) miałam to przeżyć. Bo byłam specjalna. Niezniszczalna, mogłam sobie wybrać, opuścić ten padół z resztą ludzkości kiedy przyjdzie czas albo zostać z facetem, który zupełnym przypadkiem też był specjalny i w dodatku posiadał własny schron przeciwatomowy. Co oznaczało, że po ostatecznej zagładzie ludzkości zostałabym ja, on i schron. Pozostawał tylko jeden problem, ile czasu można spędzić z jednym i tym samym facetem w schronie? Bez reszty ludzkości do pogadania. Bez sklepów, kina, pracy, restauracji.  Więc moja przyjaciółka, wpadała do mnie z przyjacielską wizyta i przyniosła mi truciznę (nie wiem czemu o wyglądzie maślanki). Tak na wszelki wypadek, gdybym się znudziła, mogę jej sobie użyć. Jest błyskawiczna.  W zasadzie to oboje możemy jak się znudzimy. Bo inaczej technicznie rzecz biorąc to się nas nie da zabić. A tak problem rozwiązany. Nawiasem mówiąc przyjaciółka sama będąc specjalna wybierała się na tamten świat z resztą ludzi. I nie wydawała się tym specjalnie przejęta. I odniosłam wrażenie, że spodziewała się, że długo to ja w tym schronie nie wytrzymam i szybko do niej dołączę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz