Strony

poniedziałek, 23 stycznia 2012

reguła nr 1 : każdy sen o autobusie automatycznie zalicza się jako koszmar


komunikacja miejska kontra ja część enta :/

Najpierw jeden autobus mi zwiał, bo nie zdążyłam wstać z kanapy na przystanku. Była wielka, a moje siedzenie nagle zrobiło się ciężkie. A kolega, nawiasem mówiąc kolega na szefowatej pozycji w pracy, czyli osoba zasadniczo odpowiedzialna, a tu odpowiedzialna za drzwi autobusu, nie wstrzymał go do czasu aż się wygrzebię z tej kanapy. Pozwolił się im zamknąć i autobusowi odjechać. A wiedział łajza, że tyle czekałam na tym przystanku. Więc powiedziałam, że pierdolę. Wstałam i poszłam do domu piechotą. Potem musiałam tylko wrócić na przystanek po torebkę, której mi szczęśliwie nie ukradli.

Potem wsiadłam do innego autobusu. Tym razem do pracy. Druga koleżanka, też team leadka wsiadała to i ja wsiadłam. Uznałam, że wie gdzie jedziemy. Oczywiście musiałam wysiąść na złym przystanku. To już tradycja. Znalazłam swój przystanek po zaliczeniu odpowiedniej liczby tradycyjnych ciasnych uliczek, zapyziałych zaułków i czyiś mieszkań, gdzie ludzie się dziwili czemu ja szukam przystanku u nich w salonie przed telewizorem. Smaczku całej wyprawie dodawało to, że w jednej łapie targałam kocią kuwetę, a drugą trzymałam pod pazuchą kota. Rudego konkretnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz