niedziela, 8 stycznia 2012
jakby ktoś nie wiedział, co drugi nagrobek ma wisienkę na czubku
ONI porywali ludzi. Chciałam się dowiedzieć jak to się dowiedziałam. Kusili ich na jedzenie, słodkości, ciasta, babeczki, pierniczki… mniam. Sama się skusiłam, koleżanka też. No i oczywiście nas porwali. A myślałam, że jak masa ludzi dookoła to nie będą porywać tak prosto z przyjęcia. A jednak, porwali całe przyjęcie zbuki niekulturalne. Razem z samochodami. Ledwo zwiałyśmy im przez mur, i ukryłyśmy się w domu, a raczej w willi cioci P. Pomimo obecności wielkiego złego psa na posesji (zły pies w oryginale jest wcale, że nie złym jamnikiem). A potem, kiedy przemykałyśmy się przez cmentarz odkryłam, że każdy deser (tak na cmentarzu, na co drugim marmurowym nagrobku leżą desery, tak w ogóle to chyba jakiś dyżurny senny cmentarz, bo coś za dobrze go pamiętam) zamieniał się w pył i proch kiedy go mijałam. Więc nie mogłam już ich zjeść i dzięki temu byłam bezpieczna od porwania przez ONYCH.
morał z tej bajki – uzależnienie od spraw materialnych symbolizowanych przez jedzenie prowadzi do zniewolenia, a spojrzenie na ich prawdziwą naturę, czyli brak wartości, uwalnia umysł z niewoli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz