Strony

środa, 1 sierpnia 2012

dobrze, że Żeromskiego nie próbowałam


Dziś Podświadomość uznała, że czas błysnąć kulturą i że ona też przecież czytywała Dostojewskiego, mi przez ramię co prawda, ale się liczy. Więc wyprodukowała zapyziałą rosyjską wioskę słotną jesienią i dwóch panów ukrywających się w lesie przed policją. Dała mi dwie wersje, w jednej zmokli, przeziębili się i umarli na suchoty, a w drugiej poszedł za nimi bandyta i niecnie ich zamordował. Na szczęście czy nieszczęście bandytę pokarała opaczność, bo kiedy  rabował zwłoki z lasu wylazł niedźwiedź brunatny i się na niego rzucił. Bandyta zwiał na drzewo po drabinie, ale misiek nie w ciemię bity wlazł po drugiej i go zżerał. I cały czas padał deszcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz