Dziś Podświadomość uznała, że czas błysnąć kulturą i że ona też
przecież czytywała Dostojewskiego, mi przez ramię co prawda, ale się
liczy. Więc wyprodukowała zapyziałą rosyjską wioskę słotną jesienią i
dwóch panów ukrywających się w lesie przed policją. Dała mi dwie wersje,
w jednej zmokli, przeziębili się i umarli na suchoty, a w drugiej
poszedł za nimi bandyta i niecnie ich zamordował. Na szczęście czy
nieszczęście bandytę pokarała opaczność, bo kiedy rabował zwłoki z lasu
wylazł niedźwiedź brunatny i się na niego rzucił. Bandyta zwiał na
drzewo po drabinie, ale misiek nie w ciemię bity wlazł po drugiej i go
zżerał. I cały czas padał deszcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz