Strony

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

czy wolno tak sobie bombardować ludzi, którzy się poddali?


Czy wolno zbombardować wrogi okręt, kiedy już się poddał? Nawet wiedząc, że załoga to hitlerowcy? Dowiemy się w dzisiejszym odcinku.
Moje myśli najwyraźniej krążą wokół oceanów i mórz oraz krain dalekich, bo Podświadomość zaprezentowała mi miasto za oceanem i nad oceanem, chociaż pewnie określenie ”na oceanie” lepiej oddaje prawdę, bo całe stało na palach. Ogromne wieżowce robią wrażenie, jeżeli trzymają się na drewnianych wbitych w dno słupach. Podejrzewam, że chodzi o Nowy Jork, bo on nie dość, że za oceanem i egzotyczny, to jeszcze stoi na bagnach, kanałach, palach i wystarczy wyłączyć pompy, a metro zamieni im się w akwarium. W tym mieście grasowałam sobie we śnie raz, jako ryba, raz, jako tygrys. Zdolnością tą zainteresowały się tajne służby i postanowiły mnie odłowić, żeby też się tak nauczyć zmieniać. Ten kawałek snu zniknął w niepamięci, mimo, że próbowałam dzielnie go zapamiętać. Tylko ta ryba i tygrys mnie ratują, bo inaczej całkiem by się sen rozpłynął.
Potem na scenę wkroczyły małe ludziki i sen się przemieszał. Nie wiedzieć czemu zostałam królową małych ludzików i oprowadzałam ich po świecie, w towarzystwie mojej matki. Chciałam im pokazać stawy, (czyli kałuże), więc szłam z matką wzdłuż torów, ale susza była tak wielka, że ostała się jedna nieszczęsna kałuża, a w niej kilka kawałków moczarki kanadyjskiej. Zabrałam do słoika trochę moczarki do akwarium, co mi teraz kojarzy się z eposem o Gilgameszu, któremu też zdarzyło się zbierać wodorosty.
W następnej części ludziki poszły na wojnę, a u ich boku, niczym Guliwerowie, ich duzi ludzie. Woja obowiązkowo z nazistami, chociaż Podświadomość z Pamięcią bąkają coś, że mogło równie dobrze chodzić o nornice. Uznajmy, że to były złe i faszystowskie nornice. Niestety ludziki miały ujemne doświadczenie w prowadzeniu wojen. Kiedy kazałam im nie zaczepiać wroga to właśnie go zaatakowały. Przy okazji bombardowania i ostrzeliwania wroga musiały sobie poplotkować i ogólnie bawiły się zamiast myśleć. To wzbudziło we mnie oburzenie. Tym bardziej, że zbombardowały lotniskowiec, który już się poddał i był wzięty na hol.
Lotniskowiec nie miał w tej sytuacji wielu opcji, więc poszedł na dno. Co z kolei rozwścieczyło ciocię P – admirała marynarki we śnie. Pognała na okręt i zaordynowała wyciąganie lotniskowca, z czym niestety był problem. Hitlerowcy mieli ładunek srebrnych sztućców zrabowanych prawdopodobnie Żydom. Statek był przez to za ciężki i nie dało się go wydobyć, więc ciocia P, zarządziła wysadzenie ładowni, żeby złoto i srebro wypadło, a wtedy da się lotniskowiec wyciągnąć.
W tym czasie ja pognałam z opierdolem do Niemców. Stanęłam nad Berlinem, nachyliłam się i darłam się na nich. Berlin – warto dodać miał jakoś metr na metr. Z Berlina popędziłam do Sephory, gdzie naczelna generałowa Niemców zamiatała podłogę i wyzwałam ją na pojedynek. Usiłowała nas zamknąć w szafce oszklonego zegara, bo tam było bezpieczniej podczas ataku gazowego, ale byłam taka wściekła, że rozwaliłam szybę. Nie uznaję uciekania od problemu. Złapałam za kosę, a raczej zrobiłam ruch jakbym trzymała kosę. Cały nasz pojedynek był udawany. Chociaż dość realistycznie musze przyznać, bo kiedy we śnie dziabnęłam kolegę w tyłek moją nieistniejącą kosą powiedział „Au!”. Całość wyglądała bardziej jak taniec niż jak walka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz