Strony

sobota, 11 sierpnia 2012

mam nieodparte wrażenie, że ktoś usiłuje mi coś powiedzieć



Sala kinowa przez seansem „Ghost busters”. Film jest komedią prawda? Na pewno, ale pierwsza scena na ekranie nie jest taka jak w prawdziwym życiu. W wielkiej kamiennej, zimnej sali dwóch mężczyzn jeździ po podłodze na wielkich maszynach. Nie wiadomo do czego służą, ale wyglądają jak podgumowane skrzyżowanie froterki z piramidą. Każda z nich musi ważyć tonę. Ich kierowcy chyba faktycznie sprzątają, bo mają na uszach słuchawki i pracują w rytm muzyki, jak wszyscy, którym przypadło w udziale monotonne zadanie i chcą jakoś je sobie uprzyjemnić.  Niestety przez tę muzykę nie słyszą starszego naukowca, typka o wyglądzie Einsteina łamanego na szalonego nazistę, który zgubił okulary i teraz na oślep złazi po schodach do pomieszczenia gdzie pracują ich maszyny. Kamera pokazuje raz jego, jak niezdarnie gramoli się po omacku w dół, szukając swoich szkieł, a raz wesołych panów na froterkach, absolutnie głuchych i nie uważających na nic. Maszyny są wysokie, więc ciężko zobaczyć małego staruszka, który przykucnął i maca podłogę pomarszczonymi dłońmi. Ludzie na widowni już wiedzą co się stanie. W zasadzie reżyser mógł już nie dodawać tego mlaskającego dźwięku miażdżonego ciała.
Na widowni matka wstała oburzona, złapała swojego synka za rękę i wyszła z sali. To nie jest film dla dzieci – uznała.Za nią wstała para Koreańczyków. Nie chciałam, żeby widzowie sobie poszli – podniosłam się i powiedziałam po angielsku „it only one scene”, powtórzyłam to kilka razy, Koreanka się zawahała, ale wyszła. Nie chciałam, żeby oceniali film tylko po pierwszej scenie.


Szłam brzegiem rzeki. Po chodniku, ale oczyma duszy widziałam błotnistą aleję w deszczu. W dole pieniła się rzeka, była powódź. Wszyscy mieszkańcy wylegli na ulicę żeby patrzeć na rzekę. Wszędzie było mokro i błotniście. Na brzegu miejscami stały budki wyglądające jak stragany. Podeszłam do pewnej pary i rozmawiałam z nimi.
Wyglądałam przez okno i widziałam napisy usypane kredą na zboczach gór. Widziałam, że były dobre, ale nie pamiętam ich wiadomości.
Gdzieś po drodze we śnie przewinęła się plaga pająków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz