Strony

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

szuflada się pali…


Dziś w nocy Waldemar zaczął biegać jak głupi po pokoju i wywalił deskę do prasowania. Waldemar jest kocurem, wielkim i tłustym ale od czasu do czasu robi stampede. Obudził mnie prosto z tego su.
O tym, że na 12 umówiłam się z dwiema starymi znajomymi, kujonkami z liceum przypomniałam sobie kiedy byłam poza domem. Zaczęłam więc biec, żeby zdążyć dopaść domu i chociaż z grubsza posprzątać pokój. One zapewne całe życie nie miały ani pyłku na podłodze. Złożyłam łóżko, schowałam pościel – nie bez problemów, bo w miejscu na nią były papiery. Znalazłam miniaturowy pożar w jednej z szuflad i usiłowałam go zgasić dmuchaniem. I kiedy już doprowadziłam wszystko do porządku, okazało się, że pracodawca jednej z kujonek, powiedział jej, że lepiej jest brać pół dnia urlopu niż jeden dzień. Dlatego przyjdzie do mnie cztery godziny później. Bo teraz jak przyzwoity czerwonowstążkowiec poluje na demony. Co śmiesznie, kiedy biegłam do domu biegł za mną jakiś nie znany  facet i domagał się, żebym zwolniła.
Po za tym z sennych nowin – mój tlumacz, nie dość, że nie chciał mnie podwieźć do Warszawy to jeszcze zadzwonił do mojej szefowej, żeby powiedzieć, że jestem głupia.
Widziałam też panoramę miasta jak żydowski świecznik, ale nic z niej nie wynikło, bo wtedy obudził mnie Waldemar.
Oglądałam też film o komunikacji, siedząc w szkolnej ławce obok faceta, który tak się rozwalał, że zmuszało mnie to do przytulania się do niego. Film był w ramach pracy-techniki i zabrałam na niego podręczniki do biologii.
Potem u sąsiadki był pogrzeb, na który przyszło masę dzieci. Nabijały się ze mnie, bo opowiedział im o mnie syn sąsiadki. Ale miały za swoje, bo były lekko ubrane, a zrobiło się wściekle zimno i padał grad. Ktoś pokazywał mi jak wiatr rozłupał grube polano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz