Strony

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

To dopiero był ślub :)


Kolejna impreza u sąsiadów, jak ostatnio tam wpadłam we śnie, kogoś chowali, ale dziś ktoś się hajtał, w dodatku nocą. Wpadłam przypadkiem, przypadkiem na szpilkach, z kopertówką i małej czarnej, odpicowana jak stróż w Boże Ciało. Pytałam o drogę do Paryża bodajże, bo niespodzianka, znów wsiadłam w zły pociąg. No i wychodząc z domu minęłam się z panną młodą w CZARNEJ zwiewnej sukni, z jakimiś błyskami chyba. Cóż, czarne kiecki się zdarzają, ale panna młoda zazwyczaj chodzi, bo ma nogi, a nie kończy się u dołu na poruszanej wiatrem kiecce i nie unosi się pół metra nad ziemią. Ładna była to fakt, i nie da się odmówić, że zwiewna, ale człowiekiem to ona nie była. Za to, kiedy wychodziłam z podwórka, spotkałam pana młodego. Nie pamiętam go, wcale, nie powiem czy był przystojny ani co mam na sobie, bo jak go zobaczyłam padłam jak ścięte drzewo. Zemdlałam.
Potem pamiętam, że byłam w księgarni już w Paryżu, u matki panny młodej, eleganckiej, starszej pani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz