Strony

piątek, 30 listopada 2012

biały tygrys i złote liście

Pierwszy mężczyzna to typowy  pozytywny , aczkolwiek nieco podstarzały charakter, w dodatku po licznych życiowych przejściach. Stary wyjadacz skradający się długą fuzją za swoją ofiarą. Drugi jest znacznie młodszy, ubrany na modłę ninjów, a może po prostu jest członkiem jakiegoś tajnego stowarzyszenia. Twarzy nie widać, ponieważ ukrywa ją pod kapturem. Nie ma też fuzji, ale za to raz na jakiś czas gdzieś z rękawa wystrzeliwuje kotwiczkę na stalowej lince.Obaj muszą dokonać heroicznego czyny - uratowania prezydenta.
Kiedy mówię prezydent nie mam na myśli naszego swojskiego, ale tego zagranicznego, w dobrym medialnym gatunku. Oczywiście dookoła kłębią się ludzie, niebo jest niebieskie, słońce świeci, chorągiewki powiewają. A ja obserwuję to wszystko jako ochrona prezydenta, przez lunetę. Zdaję sobie sprawę, że sama obecność mężczyzny z flintą w okolicy ochranianego powinna wywołać reakcję. Jednak nic nie robię, obserwuję jak dwaj obcy faceci namierzają niebezpieczeństwo, którym okazuje się wielki biały tygrys.

Tygrys pokazał się i zaczął swoje popisy od pokrycia lwa. Obecność lwa wydawała się oczywista.Potem zaatakowali go ci mężczyźni i wspólnie powalili.

Jednak nagrodę za ten sukces zgarnęłam ja. Miałam pojechać do Warszawy po gratulacje od ministra.Szykowałam ubranie, może kostium. W miejscu czapki miałam okno na poddaszu, a w nim świętą figurę ( w wielu domach jest taka mała wnęka gdzie się umieszcza świętą figurkę, za szkłem). Wyjmowałam kolejne figury z okna, obserwując jak obłazi z nich farba. Na końcu została harpia jako mój emblemat.

Stałam w Sochaczewie pod bramą, a może leżałam i tłumaczyłam rodzicom, że jestem zmęczona jak w piątak, a dopiero poniedziałek.I wcale nie chcę, ale nie mam wyjścia jak odebrać te gratulacje od ministra.

Jednocześnie patrzyłam w górę, na liście klonu, czerwone piękną intensywną czerwienią, od środka im starsze robiły się coraz bardziej żółte. Martwiłam się czy zdążę je zebrać zanim zżółkną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz