ADR pracowała na stołówce rozdając desery. W sumie stanowisko miała nawet kierownicze, bo decydowała jak te desery rozdzielić. Problem w tym, że jej oderwanie od rzeczywistości ją zgubiło. Rozdając tort nie pocięła go na kawałki lecz rozdzieliła na warstwy i ja oczywiście dostałam tą warstwę z kwaśnego dżemu. Nie lubię dżemu więc złożyłam skargę na bezsensowność takiej metody podziału dóbr. Nie przypuszczam, żeby moja racja została uznana, ale żeby mi zamknąć jadaczkę dostałam dodatkowo ciepłego loda w karmelowej polewie. I z wyrzutami sumienia, że nie walczę o sprawę zwiałam z nim na górę do pokoju, żeby go tam pochłonąć.
Drugi zonk tej nocy to choinka. Czas ubrać choinkę więc ubieram choinkę. Co z tego kiedy on uznaje, że trzeba spróbować czegoś nowego i wyjmuje jakiegoś szkaradnego plastikowego pseudodrapaka i zaczyna go obwieszać plastikowym badziewiem. Po dyskusji stanęło na wersji kompromisowej. Stoi moja choinka i jego drapak. Niestety drapak na widoku, a choinka w kącie. Ale przynajmniej stoi. Co to za święta bez przyzwoitego drzewka.
(śmieszne - to dwa święta na raz Wigilia i urodziny, czyżby los szykował mi prezent?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz