Mama wybrała się w odwiedziny do swojej dawnej znajomej – z zawodu
pustelniczki, również artystki. Widziałam kilka jej prac, płaskorzeźby w
metalu – okrągłe, z różnymi twarzami w większości paskudnymi, ale jakaś
normalna też się znalazła. Było też trochę biblijnych scen np Maria
Magdalena. Miałam nadzieję, że sobie coś wybiorę kiedy mama je
sortowała, ale żadne dzieło mi nie podeszło, za bardzo brzydkie albo za
bardzo biblijne. Zabawne, że wyjmowała je z pudła a wkładała do szafki,
która stała dokładnie na miejscu pieca, i w sumie wyglądało to jakby
wkładała je do pieca np żeby je przetopić.
Dotarliśmy do mieszkania pustelniczki, mieściło się w nim łóżko i
dwie stojące osoby. W sumie klasyczna pustelnia. Kobiecina nie wyglądała
najlepiej, ale który pustelnik na odludziu jest okazem zdrowia.
Wyjrzałam na zewnątrz i stwierdziłam, że nie ma co, ładne sąsiedztwo ma
nasza pustelniczka. Wejście do jej domu leżało nisko nad poziomem morza,
w pionowym skalnym klifie, a paręset metrów od niego na lewo, ze skało
wystawała wiązka wężowatych istot, olbrzymich i wściekłych, w dodatku z
tą charakterystyczną poświatą jaką mają bossowie potworów w grze
(nawiasem mówiąc sądząc po czerwonym kolorze poświaty należało się po
bydlęciu spodziewać deszczu meteorów). Tabliczki z podpisem nie było,
ale wiedziałam że to Scylla, czyli Charybda też będzie gdzieś niedaleko.
I co zrobiłam? Oczywiście udało mi się zwrócić uwagę bossa i
zaatakował miasto. Nie wiem skąd się tam wzięło greckie, starożytne
miasto. Ale jeżeli poczwary są mitologiczne to i miasto się ma szansę
znaleźć. Nie pamiętam na czym stanęło w dyskusji między poczwarą a
ludnością lokalną.
Potem we śnie znajoma kupiła jogurty mrożone i wstrzykiwała do nich
wodę. Na końcu okazało się, że to plastelina w wielu kolorach, które
oczywiście pomieszałam, bawiąc się nimi. Miałam poważne trudności w
rozdzieleniu kolorów i oczywiście wyszło mi coś zupełnie innego jak ją
oddawałam właścicielce. Była zaskoczona ale nie marudziła za bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz