Strony

niedziela, 8 kwietnia 2012

Klasztor bez klamek

Wstałam o jakiejś nieludzko wczesnej porze i z koszykiem jajek pod pachą pomaszerowałam jeszcze po ciemaku do klasztoru. W klasztorze coś mi nie szło od wejścia, bo od razu jak otwierałam drzwi klamka została mi w ręku i nie bardzo wiedziałam co z nią potem zrobić. Mnisi patrzyli na mnie jak na debila, którego trzeba się jak najszybciej pozbyć. Wreszcie jak tak się tułałam jak cymbał po klasztorze przeszkadzając mieszkańcom w czymkolwiek robi się w klasztorach o 4 nad ranem, ktoś mnie litościwie zapytał co tu robię. Nie bardzo wiedziałam więc nakłamałam, że szukam sali konferencyjnej, bo chcę ją wynająć. Wtedy mi łagodnie acz stanowczo wyjaśniono, że osobnikom takim jak ja się sal nie wynajmuje, a tam są drzwi. I zabrali mi klamkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz