Strony

niedziela, 13 stycznia 2013

tajne/poufne

Postanowiłam, z bliżej nieznanych mi powodow wrócić do internatu/sierocińca, w którym pracowałam. Chyba pracowałam, bo możliwe, że się uczyłam. Ten kawałek jest niedopracowany. W każdym razie wiele się tam zmieniło od ostatniej mojej wizyty tam. Na gorsze. Pojawiła się jakaś zdecydowanie ciemna sprawa. Przede wszystkim nasz internatowy kot, o długiej rudej sierści, miał teraz ustawiony na plecach kontener z  gruzem. Tak, wiem - to był baaardzo wielki kot. Naprawdę wielki. Porozmawiałam z nim przez chwilę i odniosłam wrażenie, że nikt nie powinien widzieć, że w ogóle z  nim gadam i mogę go wpędzić w kłopoty moją niedyskrecją. Podrapałam go pod brodą i poszłam dalej.
Po drodze rozważałam nowiny, które zdradził mi kot - wprowadzenie godziny policyjnej i kulinarnej. Znaczy po zmroku nie wolno nie tylko łazić, ale i jeść. Kiedy podchodziłam do drzwi budynku biurowego minęło mnie dwóch buraków pod krawatami, dyskutujących zapalczywie o jakiś potwornych zanieczyszczeniach, które wydobywają się skądś. Rozejrzałam się niepewnie dookoła, park i ogród wyglądały tak samo, ale kto wie. Może w istocie cała ta budowa, bo najwyraźniej chodziło o budowę powoduje koszmarne, ale niezauważalne zanieczyszczenia?
Miałam jeszcze jeden problem - znalazłam czyjś telefon., przez przypadek zamknęłam go ale na szczęście nie musiałam od nowa wstukiwać pinu, żeby zobaczyć zawartość i sprawdzić czyj jest. Pokazałam go paru osobom, ale żadna się nie przyznała. Znalazłam też jakiś dokument, który oddałam dyrektorowi, albo dyrektorce. Mówił o tym, żeby ludzi chorych nie leczyć, bo oni są już krewetkami, ale jednocześnie to co się z nimi dzieje nie jest też właściwe dla krewetek więc konwencjonalne leczenie może ich zabić. Ludzie ich porywali i leczyli, a to według dokumentu było dla nich zabójcze. Widziałam niektórych z nich i faktycznie rosły na nich zielone, fosforyzujące grzyby.
Pod gabinetem, gdzie znalazłam dokument, w ścianie był bankomat, który od czasu do czasu wypluwał pieniądze. Oczywiście, że je wzięłam, ale zapytana o to, zaprzeczyłam. Wypluwał też karty bankomatowe i jakieś podejrzane dokumenty.
Ogólnie odniosłam wrażenie, że coś tu się na szybko buduje i to coś to jakieś tajne laboratorium jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz