Byłam na jakimś rybackim festynie nad jeziorem i usiłowałam
się załapać na smażoną rybę. Co prawda aż się roiło od bud smażalni, ale ryba
musi być właściwa. Proponowanie mi pangi na mazurach albo nabijanie się, że nie
ma okoni, bo to przecież ryby głębinowe jest nie na miejscu. Poprosiłam o
płotki to mi kazali czekać, aż rybacy wrócą z połowu. W żadnej budce nie
dostałam smażonej ryby. Podejrzewam, że doskonała smażona ryba nie istnieje dla
mnie.
Potrzebowałam odpoczynku więc postanowiłam pojechać w góry.
Przebiłam się przez jakieś dzikie tłumy na zachodnim, przeszłam na wylot przez
grupę jakiś gotów i pożyczywszy im powodzenia udałam się na pociąg. Kiedy
wreszcie dotarłam do schroniska, właściciel trochę się pokrzywił, że źle
wyglądam ale dał mi pokój. Po krótkiej walce ze spodniami, które założyłam na
lewą stronę, zeszłam do części jadalnej. Gospodarz zaproponował mi smażoną
rybę. Wreszcie! Nie wiedziałam, co zamierzam robić w tych górach, ale mogłam
zacząć od ryby. Wtedy pojawiła się córka gospodarza i zaproponowała coś
lepszego – że pójdziemy na ryby. To znakomicie relaksuje.
Restauracja była kamiennym budynkiem z arkadami, od środka
zalanym wodą. Zajęłyśmy miejsce na podstawie filaru, obok kasy i zaczęłyśmy
czekać na suma, którego ponoć można tu było złapać gołymi rękoma.
I wtedy się zaczęło. Otoczenie się zmieniło i wyskoczył
demon ojciec. Ja byłam facetem, stałam
na wraku statku unoszącym się na sztormowym morzu i głos z nieba mówił do mnie.
Zdawałam sobie sprawę, że zarzuca mi tu się, że jestem cieniasem, nie dość
twardym i w ogóle do bani w porównaniu z ojcem. Ja pojechałam sobie w góry a
on, jak zauważył głos miał tytuł „arctic harsher”, a w tej Arktyce wyżywiał się
jakimś zielskiem taki był twardziel .
Przegnałam wizję, ale widziadło wróciło i
tym razem demon ojciec zabrał moją przedtem przyjaciółkę, a teraz dziewczynę,
córkę gospodarza. I znów zaczął się przechwalać jaki on jest zajebisty i
nabijać się jaki ja jestem do dupy. I znów byłam na tonącym wraku statku, na
rozszalałym morzu. Wrzasnęłam mu, że w takim razie nie jestem jego dzieckiem, a
mój prawdziwy ojciec był dupowatym poetą i postanowiłam się zabić. Pomimo
protestów widziadła rzuciłam się do wody i wizja znikła. Dziewczyny jednak nie
odzyskałam.
Pierwsze, co zrobiłam to znalezienie smarkuli, która
nakablowała widziadłu, że mam dziewczynę. Jak jej powiedziałam, że demon ją
zabrał to się rozpłakała, bo okazało się, że była dla samrkuli jak matka. W
każdym razie obiecała pomoc i ruszyliśmy w świat, z tomikiem poezji pod pachą,
szukać krainy gdzie paradygmatem są bajki o wierności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz