Do tego znów z czymś walczyłam. Tym razem na dachu mojej wilii, w nocy. Z rycerzem w pełnej zbroi, z mieczem i obstawą giermków. Całe szczęście, że miałam karabin maszynowy. Nie wiem do końa, skąd się wział na dachu rycerz, ale mam wrażenie, że był rzeźbą dopóki tam nie wlazałam. A wlazłam, żeby zobaczyć, co podejrzanego się dzieje, bo coś ewidentnie było nie tak na posesji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz