Strony

poniedziałek, 14 stycznia 2013

kopalnia



I nie wiedzieć czemu, już po rozwodzie rodziców, tata zabrał mnie na wycieczkę do kopalni. Najpierw był długi zjazd  ciasną windą, tak długi, że przysypiałam po drodze i musiałam uważać, żeby nie kimnąć i nie oprzeć się o drzwi widny. Prawie wpadłam w klaustrofobiczną panikę, wręcz musiałam się pocieszać, że jest jakiś koniec tego szybu i nie możemy jechać bez końca. W kopalni górnicy pokazywali kulki do detonacji ładunków do wysadzania ścian. Powiedzieli, że mam ich nie dotykać, ale podtykali mi jedną pod nos, żeby pokazać jak eksploduje i popalili mi rękawy od czarnej kurtki, która miałam na sobie, w dodatku taty, nie mojej. Popalili rękaw, bo odwracałam się i zasłaniałam ręką.  Wyjechaliśmy na powierzchnię i okazało się,  że jesteśmy na wsi, w domu babci. Jest noc, a na ogródku jest mój kuzyn. Zawołałam go, ale on uciekł do domu. Pobiegliśmy za nim, ale potem już nic nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz