Napracowałam się we śnie albowiem...stanęłam na arenie i przywołałam pegaza, który posłusznie się pojawił. Tłumowi się to nie spodobało, albowiem przedtem należał on do nich. Mój przeciwnik i ja byliśmy gotowi do walki, wyjąłem miecz. Wtedy rzucił się na mnie cyklop. Kiedy go zabiłem pojawił się następny. Okazało się, że walczyć mieliśmy nie ze sobą ale z poczwarami, które na nas wypuszczają.
Były momenty, kiedy było ciężko, nie powiem. Cyklopy były gigantyczne i czułam ich siłę. Wystarczyłby moment nieuwagi i było by po mnie. Podejrzane było to, że obserwowałam całą scenę zza własnych (męskich) pleców. Byłam herosem i jednocześnie łypałam mu przez ramię kiedy mieczem odpychał nadlatujący meteoryt. Ile on się napracował w tym śnie. Cały czas wypuszczano kolejnych przeciwników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz