Strony

środa, 9 stycznia 2013

było nie włazić do lochu

Nie jestem do końca pewna czy byłam uczennicą czy nauczycielką, czy jakąś podejrzaną hybrydą powyższych. W każdym razie byłam w moim liceum i rozwiązywałam problem homofobii. Byłam lesbijką i nie wiedziałam czy zdecydować się na comming out, ponieważ w szkole/klasie była grupa uczniów, którzy otwarcie wyrażali swoją dezaprobatę dla takiej orientacji. Ponieważ istniała również grupa gejów i lesbijek, to sytuacja była ciężko napięta. Pamiętam, jak ktoś mi mówił, że nie powinniśmy się bać, bo co prawda ich jest ośmiu ale nas też jest ośmiu i dupy wołowe nie jesteśmy więc możemy walczyć o swoje.

Potem poszłam na loch w grze, na mega ciężki i upiorny loch, który tu szedł całkiem łatwo. Staliśmy na przepołowionym wraku statku żaglowego, leżącego w jakimś skalnym kanionie i broniliśmy go przed hordami zombie. Do lochy weszłam ze szkoły, ale wyszłam do domu. W domu przebrałam się w nocną koszulę, siadłam do kompa i znów poszłam do lochu. Tylko, że tym razem wylazłam w szkole. W nocnej koszuli, zimą, daleko od domu, boso...Pamiętam, że nie bardzo umiałam znów przejść przez ten loch (nawiasem mówiąc już kiedyś śniło mi się połączenie podziemne liceum z innymi miejscami) więc pognałam do mojej szefowej z obecnej pracy i pożyczyłam od niej skarpetki, żeby boso przynajmniej nie iść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz