Babcia wyciągała w moją stronę palec, na którego zgięciu, tuż pod skórą rozrastała się jakaś czerwonawa bulwa. Tata mówił, że to nic i kazał jej iść spać.
Potem było nieco lepiej, byłam dziewczynką i wychowywałam się na jakiejś wyspie w miasteczku. Dokuczał mi jakiś bogaty dzieciak, ale ja się odcinałam jak mogłam, a mogłam, bo byłam czarownicą. Potem kiedy dorosłam ten upierdliwy dzieciak był moim przyjacielem. W ogóle była nas czwórka przyjaciół, dwie laski i dwóch facetów. Oczywiście faceci bajecznie bogaci. Żeby nie było. Dlatego pojechaliśmy sobie na wycieczkę na święta do hotelu.
Wnętrze hotelu było dziwne, większość głównego holu była zajęta przez wiszące i zahaczane łańcuchami o metalowe koła platformy. Pamiętam, że z pewnymi trudnościami sama jedną zahaczyłam, żebyśmy mogli na niej spać. Na platformach leżał nietopniejący śnieg, a większą ich część zajmowała restauracja hotelowa. Spaliśmy w jednym pomieszczeniu z jedzącymi.
Mój partner kupił mi bukiet czerwonych róż i nie wiedzieć czemu zaproponował, że mi je wsadzi...najwyraźniej podświadomość nie wie do czego służą kolczaste kwiaty. Potem jak spałam, coś mnie uwierało pod siedzeniem i znalazłam pąk białej róży. Zdaje się, że naszykował mi też tort/bombonierkę niespodziankę obok łóżka. Chociaż, łóżko to za wiele powiedziane. Spaliśmy na śniegu, na platformie.
W pewnym momencie obudził mnie szelest folii. Patrzę, a to Macierewicz we własnej osobie dobiera się do mojej bombonierki. Otworzyłam oczy i jak nie wrzasnę na całą salę "Żarłok! Żarłok! Zjada cudze bombonierki!" no i wtedy Macierewicz uciekł.
Kiedy już się obudziliśmy mieliśmy zagwostkę. Czy ktoś włamał się do telefonu mojego mężczyzny czy nie. Bo jak tak, to odkrył, że to fałszywy telefon i będzie afera, jedna już kiedyś była. Zaraz będą gadać, że nieczysto prowadzi interesy i handel z Afryką tego nie usprawiedliwi. Moją magią się tego sprawdzić nie dało więc zdenerwowany poleciał się ogolić i zerknąć na Youtube.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz