Strony

sobota, 26 stycznia 2013

ave ja

W scenerii Lama-party poznaliśmy Cezara. Ale po kolei. Po pierwsze wpadliśmy do Lamy i od razu zdziwiłam się temu, że jej mieszkanie nie jest wyremontowane do końca. Ja to rozumiem, ale Lama jest maniakiem porządku i czysto mieć musi. Pal sześć, wróćmy do boskiego Juliusza. Nie wiem kim był ten gość, ale upierał się, że jest imperatorem wiecznego cesarstwa Rzymu. Wszelakie perswazje były bezskuteczne. Aby sprowadzić go na ziemię wymyśliliśmy trick. Ściągnęliśmy modystów ażeby mogli boskiego Cezara zrobić na bóstwo, co oczywiście przyjął z entuzjazmem. Wizażyści nieco mnie zawiedli, bo wyglądali jak typowy pan Miecio i jego pomocnik Zenek. Jakby nie przyszli tu dopieszczać cesarza, ale remontować chałupę. Poza tym mieli się zamknąć w pokoju na czas operacji, a okazało się, że nie ma ściany więc musimy na wszystko patrzeć, a to nudne.
Ale spełnili swoje zadanie i kiedy Cezar zakrzyknął, że jest zadowolony i zaprasza ich do swojej świty, tylko chce żeby wizażysta zdradził mu swoje imię - ten odparł "Brutus jestem". Ku naszej uciesze i zgrozie Juliusza oczywiście. W obliczu potencjalnego mordercy, cesarz stwierdził, że taki boski to on jednak nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz