Pamiętam ze snu taśmę produkcyjną w Chinach, gdzie na liść sałaty kładli żywe, małe tygryski i jechały sobie na niej do kuchni jako przekąski.
Do Chi wybraliśmy się ze szkoły, wychowawczyni zarządziła teleportację. Spotkaliśmy świnię w paski tygrysa, która mówiła, że się boi i na powitanie gryzie, żeby się upewnić.
Ludzie ubrani w mundury koloru khaki tańczyli w kółko i wszyscy się cieszyli.
Ja podeszłam do dwóch dystyngowanych starszych pań, plotąc wianek z białych kwiatów. Jedna z nich powiedziała mi, żebym uważała na tego w dzikich majtkach, i zdałam sobie sprawę, że mówi o Janku o zimnych rękach, który chciał ciepła, a dostał za dużo władzy.
W szkole oczywiście zapomniałam plecaka, ale nie był to dla mnie jakiś problem. Poza tym musiałam się czymś pochwalić na forum klasy więc opowiedziałam, że zdałam PMP, ale chyba i tak mnie nie słuchali.
Poza tym byłam w zamku w Malborku i szukałam skillpointów w podziemiach, a kiedy wyszłam na zewnątrz, znalazłam tężnie w Ciechocinku, położone pod zamkiem. Schodziło się do nich po oblodzonej rampie, a w powietrzu unosiły się słone kropelki wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz