środa, 11 lipca 2012
zasadził ktoś zmutowaną marchewkę w ogrodzie
Jechałam z moją szefową jej samochodem przez jakieś wiejskie okolice i podziwiałyśmy parki i lasy. Żałowałyśmy, że nie mamy okazji na jakiś grupowy piknik na łonie natury, bo ostatni był dawno.
Potem czekałam na ciocię P. w bibliotece, którą nawiasem mówiąc skądś znam we śnie, wypożyczałam jakąś książkę, a ona w tym czasie w towarzystwie inżynierów wyrywała marchewkę za oknem. Marchewka przypominała rzepkę z bajki, ponieważ była mega wielka, wielkości człowieka i trzeba się było solidnie naszarpać żeby wyciągnąć ją z ziemi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz