niedziela, 8 lipca 2012
magiczna kamienna kula – nie mam siły dziś wymyślać pokręconego tytułu
Dziś nie było drogowców, nie było burzy i nic nie było więc obudziłam się później niż zwykle, nie trafiając w koniec snu. Dlatego pamiętam tylko tyle, że nikt nie chciał ode mnie kupić moich mikrochipów po takiej cenie po jakiej je sprzedawałam. Dlatego wrzucam archiwalny sen gdzieś z liceum jeszcze.
Sceneria – niemalże mitologiczna. Jesteśmy marynarzami i lądujemy na świętej wyspie pełnej równie świętych zwierząt. Oczywiście marynarze jak zwykłe głodni – zabili i zjedli kilka z nich. A to ściągnęło na nich klątwę króla bestii na wyspie. Nie pamiętam jaka to była klątwa, ale musiałam do wzmiankowanej ważnej figury iść i prosić, żeby łaskawie nas odklątwił. Być może w tym celu pokazał mi wielką kamienną piłkę, pokrytą płaskorzeźbami zwierząt. Były tam kury, psy, krowy, węże. Nie wiem co węże robiły w tym towarzystwie, pewnie jadły kury. Grunt, że to była niezmiernie ważna i magiczna kamienna kula.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz