Strony

wtorek, 24 lipca 2012

podejrzewam, że podświadomość sprzedaje mi najbardziej epickie kawałki nad ranem


Dziś pamiętam – bez szczegółów, ale wiem, że sen był epicki. Uciekłam, jako pokonana z podziemi, ale przed kim nie wiem.  Za to pamiętam, że ktoś marudził, że uciekając pozbawiłam się najważniejszego atutu, bo właśnie tam pod ziemią byłam najmocniejsza.

Pamiętam też lekcję angielskiego z Wąsem, na której koniecznie usiłował mi pomóc nadgonić materiał, ale robił to wyjątkowo debilnie. Bo po pierwsze mówił do mnie jak do idiotki, po drugie pracował tylko ze mną, a klasa nic nie robiła i się burzyła, a po trzecie usiłował nauczyć mnie słów, które już znałam. Poza tym dyrektorka miała to za złe, nie wiedzieć czemu mi, a nie jemu.

Gdzieś we śnie przewijał się też parasol na stojaku na parasole.

Ostatni sen był mega epicki, ponieważ Hitler usiłował zebrać ekipę magicznie uzdolnionych sługusów i miałam wyszpiegować czy mu się to udało. Byliśmy we tróję. Ja – ewidentnie jako mag, współpracownik przebrany za ss-mana i lokalna blond Helga – łączniczka.

Zaczęłam od namalowania na ścianie mistycznego znaku, z którego wystawał fiut. Dobra, półprzejrzysty fiut. W zasadzie to miał być wyłaniający się z tajemnego znaku illuminati kawałek ducha, ale co ja poradzę na to, że wyglądał jak wyglądał. Śmieszne było malowanie znaku, bo ja tylko jakby poruszałam trzymanym w dłoni markerem, a znaki pojawiały się same. Kiedy się na tym skupiam przestały i miałam problem ze skończeniem go, o mało co nie namalowałam tam w desperacji serduszka. W każdym razie kiedy namalowałam, oddaliliśmy się i ze ściany wylazł cały duch i zrobił nam dywersję.

Dzięki dywersji przedostaliśmy się do supernowoczesnej sali konferencyjnej w teatrze. Trochę się zgubiliśmy ale pokierowała nas sprzątaczka, nawet na nią pokrzyczeliśmy, żeby nie wyjść z roli. Udało się nam przedostać na scenę pomimo braku współpracy architektury, czyli schodów i na samym jej środku znaleźliśmy stół z kuferkiem. Gdzieś na tym etapie uznałam, że fajnie będzie wyglądać jak Marylin Monroe co też uczyniłam, nie wiem po co.

W każdym razie otworzyliśmy kuferek i wyciągnęliśmy zdjęcia. Były strasznie wyraziste, ostrzejsze niż normalne zdjęcia, przedstawiały grupę ludzi i po samej wyrazistości bijącej od zdjęć poznaliśmy, że w istocie są to magowie Hitlera. Rzuciliśmy się do ucieczki, pobiegłam przodem i oczywiście wpadłam w pułapkę. Najpierw opadła krata, a potem sufit zaczął się obniżać, żeby mnie zgnieść. W małym, za ciasnym żeby się wydostać okienku widziałam świat zewnętrzny. Myślałam najpierw żeby się teleportować, ale uznałam, że to głupie i prawdopodobnie pułapka jest dobrze zabezpieczona przed takimi próbami.  Uznałam, że to pułapka właśnie na magów, prawdopodobnie bardziej test niż pułapka. Tak żeby zobaczyć, co potrafią zrobić w trudnej sytuacji.  Nie mam charakteru skłonnego do refleksji pod presją sufitu, więc położyłam na nim rękę i skoncentrowałam się. Poczułam ciśnienie siły i usłyszałam trzask pękającego sufitu, krata zniknęła i byłam wolna. Niestety w czasie, kiedy ja się bawiłam z pułapką Helgę złapali hitlerowcy, więc wcisnęłam zdjęcia współpracownikowi a sama pobiegłam po Helgę. Co było głupie, ale bohaterskie.

Przeciskałam się przez tłum wyglądający jak zbiór naukowców na konferencji, nawet wpadłam na jakiś murzynów, co było bardzo dziwne biorąc pod uwagę gdzie byłam. Martwiłam się tylko o to, że pewnie mają tu masę urządzeń do wykrywania magów, więc zaraz wpadnę.

Wtedy zadzwonił budzik i musiałam ruszyć się z wyrka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz