Strony

piątek, 20 lipca 2012

kot, koń dinozaur – jeden diabeł

Dziś z racji gorączki i przeziębienia spałam chyba inaczej, bo niewiele zapamiętałam. Tylko tyle, że przez cały czas się gdzieś przemieszczałam. A to wzdłuż Wisły w słoneczny dzień, a to na koniec ulicy, który kiedyś był końcem świata, a teraz jest czystą abstrakcja, bo ulicę przecięła obwodnica w połowie i końca nie widać zza nasypu. Wiedziałam, że mogę przemieszczać się szybko bo miałam konia. Zasadniczo dziwny był to koń, bo przynajmniej raz był kotem. Kota stawiałam na ziemi, stawałam nad nim, a on się zamieniał w konia. Tylko, że coś się pomyliło mi albo jemu, bo wyobraził sobie, że jest dinozaurem. No i biegał tylko na tylnych łapach, a przednie miał krótkie, więc siedząc w siodle przeciążałam go i przechylałam w przód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz