wtorek, 31 lipca 2012
Paradoks jednorożca
Ojciec się nad nami znęca i nas bije, wiemy że nie możemy mu pozwolić się dowiedzieć o tym co znalazłyśmy, ale jak zobaczy, że nie znalazłyśmy to nas zbije. A szukamy fresku Leonarda w biurku. Według naszych danych ten mebel powinien mieć dwie tajne szuflady, które rzeczywiście wkrótce znajdujemy, ale są puste. Otwiera się je przez włożenie igły w coś co na pozór wygląda jak dziura kornika. Potem znajdujemy dwie inne szuflady pełne jakiś przedmiotów. Potem złoty hiacynt wciśnięty między książki w skrytce. Ale wciąż nic. Ale ja pamiętam, że kiedyś przypadkiem wcisnęłam coś i otworzyłam drzwi do fresku, który przedstawiał „paradoks jednorożca”.
Ojciec próbuje sprzedać biurko w kawałkach, każdemu kawałek/warstwę fresku. A nas i tak każe powiesić za ręce, gołe na rynku i wychłostać, bo jest komunistą. Ratuje nas przed chłostą dziedziczka i właścicielka ziemska, która komunistów opierdala i nas zabiera z szafotu do dworu. Komuniści lecą na skargę do jej męża, ale to pantofel więc nic nie zrobi.
A pamiętam, też, że łaziłam z matką po markecie szukając proszku do prania, kupiłam mega torbę, wrzuciłam ją do walizy i pognałam gdzieś. Potem z tą walizą byłam na koncercie Madonny, gorąco, duszno i mało ludzi, może ze 30 osób, a Madonna ze sceny wyklinała, że dźwięk kiepski.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz