sobota, 16 czerwca 2012
rozytłam się przez to weselne żarcie
Dziś sen mnie zrobił podstarzałym weteranem z jakiejś amerykńskiej wojny. Weteran poszedł na ślub i przemawiał, przy czym okazało się, że teraz pracuje jako księgowy. Z przemówienia ogólnie wynikało, że facet jest spoko, niestety okazało się, że trochę był na bakier z etyką w czasie wojny i grozi mu sąd. Groził wszystkim swoją władzą księgowego jeżeliby mieli zagrozić pannie młodej. Planował w dodatku zabić świadka, ale okazało się, że sprzątnięcie świadka tak żeby nikt nie zobaczył to spory problem. Facet wyraźnie czuł się zagubiony w nie-wojennej sytuacji. Koledzy z jakiejś okazji kupili mu książkę o wojsku. Wielka cegła traktująca o wojsku w różnych krajach, nawet tak małych, że tego wojska jest całe 8 osób, odzianych w lwie skóry i trzymających straż przed królewską komnatą.
Potem byłam na weselu, ale w domu i jadłam masę potraw, które zostały, bo goście nie dopisali. Nie wiem gdzie zmieściłam całe to jedzenie. Bigosy i kartofle i fasolka szparagowa…i cały czas chciałam więcej. Pamiętam też że w domu na miejscu pieca stała babcina komoda (mająca coś wspólnego/podobna do komody/kufra na posterunku policji śnionym później)
Potem byłam na komisariacie, gdzie znaleźliśmy tajną skrytkę, a w niej….hmmm..stajnię. W stajni koziorożca, który złapał mnie zębami za rękę kiedy go usiłowałam pogłaskać. Pewnie zmyliła go rękawiczka. Potem już mi się udało. Wielkie bydle było jak koń, białe, włochate i miało kozie rogi. Ktoś mi tłumaczył, że koziorożce nie istnieją, ale ten najwyraźniej istniał. W stajni były też inne zwierzaki i stara skrzynio-komoda. Znaleźliśmy tam klisze fotograficzne, które zabraliśmy jako dowody. Były owinięte w koce dla ochrony przed światłem.Masy rzeczy nie mogliśmy zabrać, np zwierząt, ale dowody mogliśmy zatrzymać.Dowody wskazały jednoznacznie, że mam własnego stalkera, który okazał się po dłuższym śledztwie byłym kolegą z pracy. W życiu bym go nie podejrzewała, byłam w szoku. Okazało się że po latach, kiedy wyszedł z wiezienia dalej za mną łaził. Biegał za samochodem i śledził. Pomimo tego, że się roztyłam i byłam grubą babą. Nie wiem czemu przypominał mi złego klauna z Mac Donalds. W dodatku okazało się, że miał wspólnika, który okazał się być inżynierem z naszej firmy, a widziałam go jak rechotał trzymając w rękach garść kijów od szczotki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz