Strony

piątek, 15 czerwca 2012

dla takiego snu warto zaspać :)


No więc scena pierwsza – stoimy na ulicy i gadamy z duchem- tak z duchem. Czy wspominałam, że jesteśmy agentami FBI? Tym razem sen czknął moją sesją rpg w Archiwum X.  I to jak czknął. Moja agentka jest wiedźmą. Jest bo jest, w zasadzie nie wie co umie, a przede wszystkim nie wie czego nie umie, więc to robi. Partner nie jest wiedźmą i zgodnie z konwencją, że w zespole może być tylko jeden dziwak wydaje się być normalny (do czasu snu obawiam się). Duch z którym gadaliśmy zeznał, że demoluje sobie ulicę od czasu do czasu (widać było po pustych i potłuczonych butelkach po piwie, nie naprawdę to był duch, a nie pseudokibice na Euro, chociaż telewizor z meczem też mi się śnił), kiedy ludzie nie chcą z nim iść na układ. Układ jest taki, że on coś dostaje, a w zamian za to spełnia życzenia. Odniosłam wrażenie, że chodzi o zabawki jakieś. Dla zademonstrowania jak to robi duch (narwany typ) wlazł do domu przy tej ulicy. Nie ma go i nie ma więc postanowiliśmy sprawdzić, czy komuś nie zrobił czego złego więc weszliśmy za nim. Dom mega duży w środku i trzeba było się rozdzielić, partner na lewo, ja na prawo. Wreszcie po minucie błąkania spotkałam staruszkę, której zamachałam legitymacją i spytałam o ducha. Staruszka jak się okazało, zna gościa, często oddaje mu zabawki, zwłaszcza sobie taki kołowrotek upodobał, ale dostał kilka i się skończyły, w sklepach nie ma, a ona swojego ostatniego nie odda, bo kolekcjonuje.

Jakoś tak od słowa do słowa wyszło mi, że baba jak nic też jest wiedźmą. Starą w dodatku. Wyszłyśmy na podwórko i patrzę, a tu za ogrodzeniem w ogrodzie nad stawem nagrobek, biały zresztą. No to uprzejmie mówię

- jaki ładny nagrobek.

Baba równie uprzejmie odpowiada – a dziękuje to mój.

- a czy mogę zobaczy?

- a nie ma problemu, oczywiście. Tędy proszę. Uwaga na zaklęcia ochronne, trzeba od strony wody.

oczywiście okazało się że w wodzie błoto, wiec musiałam po murku iść. No ale się dostałam i oglądam. Widzę datę śmierci.

- o miała pani 41 lat – zagaduję

- a nie – macha ręką baba – to tylko dla zmyłki

Patrzę jeszcze raz, faktycznie teraz nagrobek wygląda inaczej i sądząc po nim baba sławna była, bo i w AK służyła i była matką Fryderyka Chopina i w ogóle. Wszystko walnięte złotymi literami. Już się miałam rozpłynąć w zachwytach (pomimo ignorancji, bo wyraźnie oczekiwała, że coś konkretnego zauważę) kiedy za murkiem zobaczyłam mojego partnera i dwa duchy. Agresywne w dodatku, to je dmuchnęłam czymś co chyba było psi-ballem (po zrezygnowaniu z pierwotnej koncepcji, kuli ognia, bo ratowany nie ma się upiec). Duch męski znikł, a kobiecy został. Rudy, młody, blady, z pałającymi jak u Mickiewicza w utworach ślepiami. To się go pytam co chce, a ta mi zęby ostre szczerzy i mówi „sekcję zrobić”. No to się zirytowałam, że mi tu ktoś partnera za życia chce sekcjonować, złapałam ducha za fraki, przyciągnęłam jej gębę do samego ogrodzenia i mówię (dokładnie nie pamiętam co, ale było zajebiste), że jak się nie odczepi to ją zamknę w takim miejscu, że pożałuje że się urodziła. Chyba się wystraszyła bo zniknęła.

Po czym partner okazał się debilizmem, bo stwierdził – chodźmy zanim ona się zorientuje, że Samanta (moja agentka) nie umie tego zrobić.

Oczywiście moja agentka się oburzyła, bo że skąd wiadomo, że nie umie. Przecież nie próbowała, więc jest prawdopodobne, że umie. W każdym razie jakoś chwilę później, po jakimś sennym zawirowaniu. Stoję na placyku i widzę jak owa duszyca machnięciem dłoni zapala świeczki na murze, potem je gasi, a potem mój partner w taki sam sposób je zapala, co go oczywiście duchowo zbliża do duszycy, bo nabiera nadnaturalnych umiejętności. (we śnie ma sens). Najwyraźniej zrezygnowała z sekcji na rzecz  seksji, chociaż niewykluczone, że zakończonej jednak krojeniem. Mściwą duszycą albowiem ona była. Zirytowałam się i mu mówię, żeby nie zapalał tych świeczek, bo daje się opętać, a on mi na to, że się daje ponieważ ja nie daję (podtekst dla opornych w myśleniu).

Na pytanie, o co jej u licha chodzi duszyca stwierdziła, że ją skrzywdził. Zrobił oczy jak spodki, bo oczywiście nic nie wiedział o żadnym krzywdzeniu, ale uświadomiłam mu, że równie dobrze mógł ją zamordować w poprzednim wcieleniu i nic nie pamiętać teraz. Chyba trochę zwątpił.  W ten deseń można każdego o cokolwiek oskarżyć więc postanowiłam wniknąć w temat. I dopytałam, co duszyca ma na szy, bo widziałam wisiorek z datą i napisem. Pochwaliła się, że ma tam imie szatana. To patrzę THEOSIS- no raczej nie. Odwróciła do góry nogami i faktycznie stoi jak byk „IMIE OF SZEITAN”- ale musiałam niestety rozwiać jej pewność bo po on znalazłam ślad po odpadniętym „P” a kimkolwiek by nie był SZEITANP nie brzmi to już tak dobrze. Znalazłam też datę i w niej też brakowało literek. Dopytała ją i duszyca uważała, że to data jej śmierci. A umarła, bo na ślubie zakochała się w młodej parze ( w Gdańsku to było).

- straszna śmierć – stwierdziłam.

A wtedy wkroczyła moja świadomość i powiedziała, kto niby nosi na szyi datę śmierci i to już powycieraną i zużytą? Glupie. A tak w ogóle to już za 5 siódma i zaspałaś.  (sen zajął maksymalnie od 6:30 (budzik, który słyszałam ale olałam) do 6.55 kiedy się urwał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz