Dziś rewolucja, wystrzelaliśmy przeciwników na stacji kolejowej i zajęliśmy pociąg. Wszyscy rzucili się do naprawiania torów. Jeden nawet wlazł pod wagon i przykręcał śruby. Wagon ruszył, ale na szczęście przejechał nad nim.
Potem ruszyłam na wojnę, traciliśmy fortecę i własna siostra moja była po stronie wroga. Powiedziałam jej, żeby się nie krępowała i zabiła mnie z trebuszetu, w końcu byłam praktycznie ostatnim obrońcom. Oczywiście strzeliła di mnie, ale ktoś odrzucił jej ładunek. Szarpaliśmy się jeszcze z twierdzą, kiedy zadzwoniła mama, że miałam z nimi iść na urodziny do znajomych i musiałam wyjść z bunkra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz