Stałam w hali magazynowej i wysłuchiwałam oskarżeń, może i
bym się wybroniła, ale okazało się, że mają nagraną moją wątpliwą etycznie
rozmowę, w której deklaruję się kryć mojego partnera. Wspominałam, że byłam
policjantem? Pewnie nie. W każdym razie po odsłuchaniu rozmowy rzucili się na
mnie jak sępy na nieświeżego schabowego. Mój dowódca nie chciał mi dać dojść do
głosu, ale wkurzyłam się i stwierdziłam, że skoro oni i tak dobiorą mi się do
skóry to nie mam nic do stracenia. Oni pokiwali głowami potwierdzając, że w
istocie mają szczery zamiar zrobić mi z dupy jesień średniowiecza. Nie wiem czy
mi się udało coś sensownego powiedzieć, bo nagle wywiązała się bójka. Moja
cywilna znajoma rzuciła się z pięściami na oskarżycielkę, ta ją chciała
odpędzić walizką, w rezultacie zamieszania, walizka wyleciała przez okno i
eksplodował założony na niej ładunek. Nie wiem co on tam robił, później były
dyskusje czy ładunek może tak sobie walnąć od uderzenia o ziemię. Najważniejsze
było to, że z walizki wysypało się mnóstwo klejnotów pochodzących z napadu na
bank. Okazało się, że cały czas winna
była oskarżycielka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz