Strony

niedziela, 16 grudnia 2012

pociąg bylejaki

Wysiadłam z pociągu, dźwigając wiklinowy kosz na pościel, jako mój bagaż. Nie mam pojęcia co do niego zapakowałam, ale nie był ciężki. Zadzwoniłam do ciotki z pytaniem, czy mogę do niej wpaść, ale ku mojemu zdziwieniu odpowiedziała, że nie bardzo. Skrzywiłam się, bo spodziewałam się raczej kolacji i potem powrotu do domu wieczorem. Ale zadzwoniłam do rodziców i czekaliśmy wspólnie dalej. Babcia robiła trochę problemów, bo uparła się kupić jakieś kwiatki w kwiaciarni, ja tylko oglądałam.Były maleńkie fiołki alpejskie i pojedyncze główki od goździków w doniczce. Wreszcie podjechał pociąg. Wsiadłam z mamą i wtargałyśmy mój kosz, ale zanim wsiedli tata i babcia, drzwi się zamknęły i pociąg ruszył. Byłam oburzona, na szczęście ktoś pociągnął za hamulec awaryjny. Pociąg wrócił na stację, gdzie wepchnęła się masa ludzi. Wyglądałam przez drzwi i wołałam tatę, ale nie zauważyłam go. Wróciłam do mamy, nie od razu ją znalazłam w tej ciasnocie. Okazuje się, że dzwoniła do niego i oczywiście jest smutny, ale nie będzie wsiadał do zatłoczonego pociągu.

Mistrzem drugiego planu okazała się duża wiewiórka, z którą na stacji zmagała się policja.

W ostatniej części, tuż przed budzikiem wielka blond Walkiria (jak góra) stała nad górska chatką i usiłowała śpiewem wywabić na zewnątrz śpiącego mężczyznę. On jednak śnił o mieczach, więc nie udała jej się ta sztuczka. Zaznaczam, że on specjalnie śnił o tych mieczach. Potem ktoś zawołał tę olbrzymkę i odeszła. Rano znaleźliśmy olbrzymie ślady stóp na grządce z kapustą. Byliśmy pewni, że nawiedziła nas tylko wielka głowa, ale ślady udowodniły, że istniała też reszta poczwary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz