Strony

poniedziałek, 3 grudnia 2012

stary dom i podejrzenia



Zacznę od końca. Kupiłam stary i prawdopodobnie nawiedzony dom na zadupiu. Zignorowałam kompletnie wysiłki lokalnego, wąsatego  upiora zmierzające do przekazania mi wiedzy jak go wskrzesić. Za to podjęłam wyprawę do miasta gdzie koło słupa ogłoszeniowego spotkałam dziewczynę rozdającą kartki z namiarem na jej chłopaka dilera narkotyków. Wcisnęła mi karteczkę i zaczęła zachwycać się moimi wisiorkiem. Wydawało mi się, że jest dość toporny, bo robiłam go sama, ale tak strasznie się jej podobał, że go jej oddałam. Mój przyjaciel strasznie się tym zdenerwował, uznawszy, że teraz diler ją pobije, poza tym chyba zaczął mnie podejrzewać o narkotyki, bo jak siedziałam w domu przysłał mi pogotowie. Musiałam chłopakom w kitlach tłumaczyć, że nic mi nie jest, nic nie brałam, a przycisk do wzywania pogotowia mam blisko, bo na lodówce i mogę go w każdej chwili uruchomić nogą.

Krok do tyłu. Ten sam stary dom. W dodatku nawiedzony. Jeżeli dobrze do niego podejść i zrobić wszystko zgodnie z pewną procedurą to mag spełni twoje życzenie. Jeżeli źle podjeść to zabiją cię jeźdźcy apokalipsy rozmieszczeni po drodze. Ze grupą znajomych pojechaliśmy tam, byliśmy przygotowani wiedzieliśmy co zrobić. Ja się trochę nie zgrałam w czasie, bo kiedy oni wchodzili do domu, ja sikałam pod krzakiem. Ale cóż, udało się przejść między poczwarami i przedostać się do biblioteki. Spotkaliśmy maga ale mieliśmy trudności z dogadaniem się z nim. Nie wiem czy ja mizdrzyłam się bardziej do niego czy on do mnie. Poza tym zdziwiłam się i nawet zapytałam, skąd taki starożytny mag ma w bibliotece świeżo wydane książki.

Krok do tyłu. Słonie biegną przez sosnowy las uciekając przed plującym trucizną latającym potworem. Potwór również ma głowę słonia, ale umocowaną na małym ciałku i do tego skrzydełka ważki. Nie mogąc dogonić swoich ofiar dopadł jakiegoś jaszczura i zioną na niego. Przypalony i zatruty jaszczur biegał wzdłuż szosy zastanawiając się czy rzucić się pod samochód. Nie odważył się i oto potwór wylądował i okazał się czymś w rodzaju sukuba, a jaszczur okazał się człowiekiem. Teraz był zatruty i opętany, oświadczył swojej matce, że się z potworem ożeni. Matka była z niego do tej pory dumna i nie mogła uwierzyć, w to co się stało. Tak czy siak katastrofa zepchnęła wszystkich na dalszy plan. Ogłoszono alarm, zbliżała się burza i wszyscy mieliśmy schronić się po drugiej stronie szosy, w przygotowanych bunkrach. Organizator poprosił mnie, żebym zabrała ze sobą trzy staruszki i pojechała z nimi do dalszego bunkra. Jedna ze staruszek miała ze sobą kota, albo i dwa, pieska, królika i świnkę. Plus jakieś bagaże. A mój samochodzik był malutki. Zwierzyniec się co chwilę rozbiegał i ona musiała go łapać. Kilka razy usiłowałam rozplanować jak umieścić zwierzaki, żeby nie pouciekały, ale dopiero za trzecim wpadłam na pomysł, żeby dwa najbardziej kłopotliwe koty zamknąć do kociego kontenera. Był nieco obsrany ale trudno. Po drodze minął nas Piotr swoim sportowym samochodem. Zaczęłam podejrzewać, że coś z tym bunkrem jest nie tak. A raczej z nami jest coś nie tak, skoro wysłali nas do nieistniejącego bunkra. Zapytałam jednej ze starszych pań co jej dolega, a ona na to, że jest suką bez psa i poprosiła, żebym jej powiedziała co u mnie. Stwierdziłam, że ja w zasadzie też jestem i do tego mam wizje. Zgodnie pokiwały głowami, że mam przesrane.

Krok do tyłu. We śnie miałam do obiegnięcia jakieś punkty, pamiętam dużo strzałek. Budziłam się i zapadałam w sen co chwilę, bo kocury biegały jak wścieknięte i hałasowały. Wracałam do tego samego miejsca i znów biegałam, a potem znów się budziłam i zasypiałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz