Strony

wtorek, 18 grudnia 2012

mówcie mi poskramiająca mosty

Jechałam do zakładu wyjątkowo rowerem. Niestety droga na Boryszew okazała się być w budowie i co chwilę musiałam omijać jakieś mega wielkie i podstępnie zakamuflowane wykopy po mojej stronie ulicy. Co usiłowałam się rozpędzić to zaraz następował hamulec przed następną niewinnie wyglądającą, ale tak naprawdę głęboką dziurą. Wreszcie dotarłam do mostu. Most był na miejscu, w którym w realnym świecie jest przejazd kolejowy. Pewnie dlatego podejrzanie przypominał most kolejowy. W dodatku złośliwie był w budowie. Składał się w większej części z przejść niż ze zdatnych do użytku kawałków. Jednak okazałam się uparta i przeszłam po nim. Nie bez pewnych trudności,przełaziłam pod rusztowaniami i omijałam betonowe krawędzie na wysokościach trzymając się śliskich, chromowanych rur. Wreszcie przelazłam na drugą stronę i tym samym nie podążałam już do pracy ale do domu.

Sam most jak się później okazało nie był budowany  z myślą o wybudowaniu, jakkolwiek abstrakcyjnie by to nie brzmiało. Panowie stukający na nim młotkami byli bezmyślnymi manekinami, ustawionymi dla picu. Most generalnie miał służyć do tego, żeby po nim nie przechodzić. I jak na niego nie spojrzeć, to faktycznie trudno się dziwić. Przerwa, przęsło, przerwa - a ja po nim przelazłam mimo to. Mosty jak widać nie są dla mnie wyzwaniem.

Skoro przeszłam przez most musieli się mną zainteresować złole, brzydcy i niedobrzy, korporacyjni i skorumpowani. Zaczęli mnie ścigać więc w te pędy pobiegłam do pana Mijagi, żeby mu o tym powiedzieć, ale okazało się, że jego też ścigają i nawet, że go złapali pomimo próby ucieczki do Japonii. Mnie dopadli przypadkiem, kiedy dwie hostessy skusiły mnie na jakiś zabieg kosmetyczny. Okazało się, że podczas zabiegu wpadłam w będące skrzyżowaniem ekstazy i agonii konwulsje, na skórę wystąpił mi smolisty pot i hostessy zaczęły krzyczeć, że mam w sobie plastik i jestem agentką CIA. Wtedy właśnie mnie złapali złole.

Złapanych zamienili w zombie i kazali nam walczyć na arenie, ale wtedy się obudziłam, albo sen się zmienił, bo nie pamiętam jak się skończyło. Martwiłam się o mistrza, sama czułam się na siłach do walki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz