Siedziałam w domu i gapiłam się przez okno w pewną
niedzielę. Zobaczyłam jak Sebastian z kolegą przebiegają, hałasując, w stronę
kościoła. Ot, taka zwykła beztroska zabawa. Niestety on uznał, że jest inaczej
i wpadł z pretensjami, a raczej z oskarżeniami. Normalnie niczym inkwizytor
jakiś. Uznałam z miejsca, że to wyjątkowo antypatyczny sukinsyn. Co mi nie
przeszkodziło się z nim przespać. Niestety coś dziwnego mu musiało paść na
mózg, bo następnego dnia już trzymał mnie na odległość. Nie w stylu, że to
tylko numerek na jedną noc był, ale jakby owszem mu zależało, ale jednocześnie
ta myśl była mu obrzydliwa w jakiś sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz