Strony

czwartek, 4 października 2012

cztery drabiny i maminsynek


W bibliotece w czterech rogach stały cztery drabiny i na każdą po kolei miałam wejść. Jedna była wyższa od innych.

Dziś wychodziłam za mąż za upierdliwego maminsynka. Znaczy najgorsza rzecz jaka może kobietę spotkać. Najpierw marganiem i smędzeniem zmusił mnie do dania na zapowiedzi. Nie wiem po co. Upierdliwiec. Za pierwszym razem wrzuciłam do urny/kosza na śmieci/kuchenki gazowej złe kwestionariusze. To musiałam wrzucić za drugim. Jeszcze mi było wstyd, bo w kuchence nie było worka na śmieci i proboszcz jak nic zobaczy kto tak debilnie nie zauważył braku worka  i wrzucił. Przecież jest na nich moje nazwisko.
Potem mamusia upierdliwca dała mi w prezencie książkę z przepisami i fotografiami idealnych deserów, oczekując że ją zaproszę na obiad i przyrządzę.
A na końcu zadzwonił telefon, trzy osoby na raz w tym moja matka i jego matka i ja odebrałam telefon od mojej. Obraził się, że nie odebrałam od jego mamusi.
heh, co mnie powaliło we śnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz